wtorek, 29 września 2015

"Zniszcz ten dziennik. Wszędzie" Keri Smith



O Keri Smith słyszał już chyba każdy. "Zniszcz ten dziennik" nadal cieszy się popularnością, zresztą tak samo jak "To nie książka", a ostatnio pojawiła się również nowość: "Bałagan". Wszystkie te pozycje były tak jakby "inspiracją" dla innych ludzi, którzy zaczęli tworzyć własne książki do destrukcji, dlatego też w ciągu ostatniego roku wszędzie pojawiały się jakieś nowe dzieła tego typu, mające bardzo podobne, jeśli nie te same pytania. Nie jestem zwolenniczką tego typu książek, ale jeśli już miałabym wybierać, zdecydowanie bardziej wolę wszystko, co stworzyła Keri Smith. Byłam bardzo ciekawa, co takiego w nich jest, dlaczego ludzie zachwycają się tymi książkami, przecież to samo można zrobić z książką od matematyki. Niby to takie głupie i bezsensowne, ale mimo wszystko popularne. Powodów jest wiele, ale według mnie, najważniejszym z nich jest to, że to coś zupełnie nowego. Bynajmniej było zupełnie nowe, dopóki nie zaczęto się tym pomysłem wzorować i nie powstało mnóstwo książek o dokładnie takiej samej tematyce. Wydaje mi się, że Keri Smith odniosła największą popularność z tych wszystkich autorów, ale w sumie, co się dziwić, jej dzieła są dopracowane i bardzo kreatywne, nic dziwnego, że zyskały popularność na całym świecie.

W maju tego roku pojawiła się edycja limitowana "Zniszcz ten dziennik", czyli "Zniszcz ten dziennik. Wszędzie". Różnią się one od siebie rozmiarem, zadaniami, ceną itd. "Zniszcz ten dziennik. Wszędzie" jest mniejszy (wersja kieszonkowa), tańszy (cena detaliczna: 14,99zł), ma zupełnie inne zadania. Przeznaczony jest on głównie do destrukcji na zewnątrz, w podróży, ale także w domu.

Jak głosi napis z tyłu okładki: Kreatywna Destrukcja, książka zachęca nas do rozwijania swojej kreatywności. Nie musimy działać według zasad, sami możemy zmieniać treść zadań. Ogromnym plusem jest również to, że autorka przeznaczyła parę stron na nasze własne pomysły. Nic nam nie narzuca, możemy sami sobie coś wymyślić. Myślę, że jest to idealny pomysł na spędzenie wolnego czasu, na zabicie nudy. Swój "Zniszcz ten dziennik. Wszędzie" otrzymałam od rodziców i postanowiłam, że będę w nim uwieczniać swoje wakacje. Może i nie zrobiłam wiele zadań, ale wierzcie mi, że mam teraz fajną pamiątkę z tych dwóch miesięcy. Jak wygląda mój dziennik? Nie jest z nim źle. Jest lekko rozklejony, kartki zaczęły przybierać inny kolor, odleciała część okładki, zagięły się rogi. Mimo to nie ubolewam nad tym, ponieważ wiem, że właśnie o destrukcję tutaj chodzi. Oczywiście, nie każdy musi go niszczyć. Możecie go głaskać i pielęgnować. Osobiście nie bałam się, że coś mu się stanie. Wiedziałam, że może później być w złym stanie, i nie wezmę go do rąk, bo może się rozlecieć, ale powiem wam, że była to dla mnie niesamowita zabawa i sposób na wyrzucenie z siebie złości. Żeby wykonać niektóre zadania, musiałam gdzieś pójść, coś znaleźć itp. Nieźle uśmiałam się przy ich robieniu (jak na przykład przy wleczeniu dziennika za sobą, kiedy to wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli). Polecam wam "Zniszcz ten dziennik. Wszędzie", z tego, co wiem, nadal jest w sprzedaży, więc śmiało go kupujcie.

sobota, 26 września 2015

Disney Book Tag



Dawno nie było na moim blogu tagu, dlatego też dzisiaj przychodzę do was z "Disney Book Tag". Mam nadzieję, że wam się spodoba, niżej możecie zobaczyć, jak prezentują się moje odpowiedzi do poszczególnych pytań. Zapraszam! 





Mała syrenka
, czyli bohater, który jest wyobcowany, lub czuje się nieswojo w sytuacji, w której się znalazł. 

Alex jest dokładnie takim bohaterem. Myślę, że każdy czułby się nieswojo, gdyby obudził się w innym ciele. Narzucano mu, co ma robić, nikt go nie rozumiał i nie chciał wysłuchać. Jak miał się w takiej sytuacji zachować?




Kopciuszek
, czyli bohater, który przechodzi ogromną metamorfozą.

Chyba nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała tutaj o "Dotyku Julii" Tahereh Mafi. Do tej kategorii idealnie pasuje główna bohaterka tej powieści, Julia, która w pierwszym tomie jest zagubiona i wystraszona, w drugim zaczyna się zmieniać, a w trzecim jest odważna i wytrwała. 



Królewna Śnieżka, czyli bohaterowie, którzy diametralnie różnią się od siebie. 

W "Rywalkach" Kiery Cass nie ma podobnych bohaterów. Każdy pochodzi z innych klas, ma zupełnie inne przeżycia i inny charakter. Nie znam żadnej innej książki, w której wszyscy różnią się od siebie. 



Śpiąca Królewna, czyli książka, podczas której czytania zasnęłam.

"Węzeł Światów" Jacka Izworskiego to bardzo nużąca książka, bez żadnych zwrotów akcji, posiadająca nudną fabułę. Nie mam nic więcej do powiedzenia. 



Król Lew, czyli bohater, który w dzieciństwie musiał zmierzyć się z traumatycznym przeżyciem.

Leonard Peacock z "Wybacz mi, Leonardzie" w dzieciństwie przeżył coś strasznego, o czym dowiadujemy się na samym końcu książki. A to wszystko przez jego okropnego przyjaciela, którego znienawidziłam. Nie wiem, jak można być kimś takim.


Piękna i Bestia, czyli książka, której się bałam, ale która okazała się wspaniała.

Do "Do wszystkich chłopców, których kochałam" podchodziłam sceptycznie. Bałam się, że będzie kiepska i że się zawiodę. Nie potrzebnie. Książka była wspaniała, lekka i przyjemna. Zaliczam ją do jednych z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. 


Alladyn, czyli bohater, którego życzenie zostało spełnione. 

Do tej kategorii ponownie przydzielę Julię. W drugim tomie stało się coś, po czym dziewczyna miała pewien cel. Nie mogę wam więcej o tym powiedzieć, ponieważ byłby to zbyt duży spojler, a zdaję sobie sprawę z tego, że nikt ich nie lubi. 




Do ostatnich dwóch kategorii kompletnie nie potrafiłam dobrać żadnej książki, dlatego też postanowiłam, że je pominę. 


Mam nadzieję, że tag wam się spodobał.
Miłego dnia Wam życzę :) 


wtorek, 22 września 2015

Alexandra Monir "Poza Czasem" i "Władcy Czasu" | PODSUMOWANIE

♬♬♬♬♬♬

"Poza Czasem" opowiada historię Michele Windsor: dziewczyna nigdy nie poznała ojca, jej matka umiera i jest zmuszona pojechać do dziadków, których widzi pierwszy raz w życiu. Ma wrażenie, że jej życie kończy się, lecz w ich starym, rodzinnym domu pełnym sekretów znajduje dziennik jednej z jej krewnych. Przenosi on ją do 1910 roku, kiedy to został napisany. Tam na balu poznaje nieziemsko przystojnego mężczyznę o nieskazitelnie niebieskich oczach, w którym poznaje postać, odwiedzającą ją w snach. Michele zaczyna prowadzić podwójne życie, balansując pomiędzy teraźniejszością a przeszłością. Jednak dziewczyna odkrywa pewną tajemnicę, przez którą musi zakończyć poszukiwania, które świadczą o jej losie. 
"Władcy Czasu" to nic innego jak kontynuacja "Poza Czasem" opowiadająca dalsze losy bohaterów. 

O książkach autorstwa Alexandry Monir nie słyszałam zbyt wiele. Pierwszy raz zobaczyłam je w bibliotece i powiedziałam sobie, że następnym razem po nie przyjdę, ale jeszcze nie dziś, później. Z takim właśnie zamiarem poszłam kolejny raz do biblioteki i znalazłam je, obydwie, jakby na mnie czekały. Zaczęłam czytać je od razu. "Poza Czasem" przeczytałam w niecały dzień. Był dla mnie relaksem i odmóżdżającą lekturą. Jednakże za "Władców Czasu" nie zabrałam się od razu. Owszem, są to lekkie książki, ale mimo wszystko trochę męczące. Po przeczytaniu pierwszej części czułam, że muszę przeczytać coś normalnego, mądrzejszego. Dlatego też zabranie się za "Władców Czasu" zajęło mi tak dużo czasu. Po przeczytaniu połowy stwierdziłam, że i tak jest zbyt lekka dla mnie, więc odłożyłam ją na półkę. W końcu, kiedy uporałam się z obydwoma tomami w całości, mogę stwierdzić, który lubię bardziej, a który mniej. 

Zacznijmy od stylu pisania. Przy "Poza Czasem" ta lekkość nie sprawiała mi aż tak wielkiego problemu, jak w "Władcach Czasu". Zdecydowanie za dużo tego. Bohaterowie nie przechodzą żadnych zmian, chociaż jak się teraz głębiej nad tym zastanawiam, Michele przeszła delikatną metamorfozę, ale raczej w tym negatywnym sensie. Stała się denerwująca i zbyt często zmieniała zdanie. Miałam ochotę wyciągnąć ją z książki, złapać ją za ramiona i wykrzyczeć jej prosto w twarz: "Kobieto, ogarnij się! Nie widzisz, co tu się dzieje?!" bo najwyraźniej tego nie widziała. Zbyt szybko otrząsnęła się po śmierci swojej matki, bo była wręcz zapatrzona w Philipie. Żałosne. W pierwszej, jak i w drugiej części akcja rozwija się powoli, nie ma żadnych zwrotów akcji. Mimo to było coś takiego w fabule, co zachęcało mnie do dalszego czytania. Jednakże co to było, nie potrafię tego określić.

"Poza Czasem" podobało mi się bardziej niż "Władcy Czasu" głównie ze względu na główną bohaterkę. Mimo wszystko polecam wam do sięgnięcia po tę krótką "serię". Łącznie liczy ona sobie około 600 stron, więc nie zaliczam jej do długich cyklów. 

Z tego, co wiem, autorka napisała również kolejną część, która opowiada historię pobocznego bohatera. Nie przeczytam jej, tak się składa, że ta postać kompletnie mnie nie obchodzi, nie przepadałam za nią, była bardzo drażniąca. Dodatkowo Alexandra Monir wymyśliła książkę, która nie istnieje i wątpię, żeby kiedykolwiek została wydana. Był to po prostu podręcznik, którego całkiem sporo fragmentów poznajemy na kartach "Władców Czasu". Mam nadzieję, że autorka nie wpadnie na pomysł opublikowania jego całości (chociaż na Good Reads jest już okładka i opis), ponieważ bardzo ciężko mi się to czytało i żeby cokolwiek z tego zrozumieć, byłam zmuszona czytać każdy z fragmentów kilkakrotnie, a przecież nie o to chodzi w książkach, które mają nas zrelaksować. Mam rację? 



sobota, 19 września 2015

"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" Matthew Quick


Polski tytuł: Niezbędnik obserwatorów gwiazd

Oryginalny tytuł: Boy 21
Autor: Matthew Quick
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 320
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydanie polskie: 2014
Moja ocena: 9/10



Finley jest małomówny, gra w koszykówkę i w wolnych chwilach siedzi z ukochaną Erin na dachu jego domu, patrzą w gwiazdy i marzą o lepszym życiu. Jego dziadek nie ma nóg, ojciec pracuje na nocną zmianę, a matka zginęła w okolicznościach, o których nikt nie chce mu powiedzieć. Pewnego dnia trener prosi Finleya o nietypową przysługę. Chłopak nie ma pojęcia, jak bardzo może to zmienić jego życie.

O "Niezbędniku obserwatorów gwiazd" słyszałam już parę lat temu i bardzo chciałam ją przeczytać. Byłam wtedy zapatrzona w "Gwiazd Naszych Wina" i szukałam książki, która choć trochę ją przypomina, z opisu stwierdziłam, że jest całkiem podobna i na pewno mi się spodoba. W jednej kwestii się nie pomyliłam. Bardzo mi się spodobała, ale nie była w żadnym stopniu jak "Gwiazd Naszych Wina". Głównym wątkiem nie była miłość. W "Niezbędniku obserwatorów gwiazd" najważniejsza jest przyjaźń, która podnosi nas na duchu. Książka ta uczy nas naprawdę wielu rzeczy. Przede wszystkim, jak już wcześniej wspomniałam, pokazuje nam, jak silna może być przyjaźń. Najważniejsze jest zrozumienie i dawanie wsparcia innym osobom.

Matthew Quick stworzył powieść jednocześnie przyjemną i przygnębiającą. Główny bohater ma problemy, z którymi nie potrafi sam sobie poradzić. Wszystko jest opisane w tak piękny sposób, jakby autor próbował słowami napisać obraz i naprawdę mu się to udało. Dialogi są proste, ale wystarczy dłużej zastanowić się nad ich sensem i znajdziemy sens całej tej powieści. Dla mnie "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" był lekcją. Lekcją, na której poznałam przyjaciela, Finleya. Autor stworzył wyjątkowego bohatera, który czuł się zagubiony i zupełnie inny od wszystkich. Dodatkowo wykreował chłopaka o podobnych problemach, jednakże zupełnie różnił się od Finleya. Poznajemy również Erin, dziewczynę głównego bohatera. Można by powiedzieć, że połączyła ich koszykówka. 

Ogromny plus dla autora za odnośniki do Harrego Pottera i to, że w zakończeniu tak pięknie wykorzystał fragment historii Harrego. :) 

"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" zawiera coś wyjątkowego. Kosmos. W trakcie czytania zauważyłam, że autor zamieścił wiele rozmów o kosmosie. Nie zraźcie się tym, ponieważ to tylko metafora. Nie zostało to wytłumaczone w stu procentach. Nad wyjaśnieniem tej metafory trzeba się dłużej zastanowić. To właśnie podobało mi się w tej książce. Zmusza do myślenia. Owszem, możemy przeczytać ją bez tego, ale zrozumiemy ją zupełnie inaczej. Mielibyśmy wrażenie, że jest zwykła, denna młodzieżówka o koszykówce, a tak nie jest. To przepiękna, wzruszająca historia o przyjaźni. Końcówka po prostu rozwaliła mnie na łopatki. Płakałam w trakcie czytania, kiedy ją skończyłam, także płakałam i kiedy myślę o tym, co się wydarzyło, nadal chce mi się płakać. 

Reasumując: "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" to przepiękna, poruszająca książka, która wiele mnie nauczyła. Jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to bierzcie się za nią jak najszybciej, bo naprawdę warto! 

wtorek, 15 września 2015

"Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han



Polski tytuł: Do wszystkich chłopców, których kochałam
Oryginalny tytuł: To All The Boys I've Loved Before
Autor: Jenny Han
Wydawnictwo: Ole
Ilość stron: 447
Gatunek: literatura współczesna
Wydanie polskie: 2014
Moja ocena: 10/10



Lara Jean Song w pudełku na kapelusze przechowuje coś bardzo osobistego. Listy Miłosne. Nie są to jednak listy, w której wyznaje miłość, pisze, jak bardzo kogoś kocha itp. Mają one raczej terapeutyczne działanie na Larze- dzięki nim to przedziwne uczucie, jakim jest zauroczenie, ją opuszcza. Napisała tych listów w sumie pięć. Jednakże wiadomości te nie miały nigdy ujrzeć światła dziennego. Pisała je i chowała do pudła na kapelusze. Pewnego dnia okazuje się, że wszystkie te listy zostały wysłane. Nie wiadomo przez kogo, kiedy i dlaczego. Jedno jest pewne- wszyscy chłopcy, do których napisała list, wiedzą już o jej dawnych uczuciach. 

O "Do wszystkich chłopców, których kochałam" jest głośno na zagranicznych portalach. Jednakże w Polsce nie ma takiego szumu wokół niej. A szkoda, ponieważ książka ta naprawdę na to zasługuje. Mogłoby się wydawać, że to taka głupia, denna, przewidywalna młodzieżówka, a zdecydowanie tak nie jest. Owszem, z początku domyśliłam się, kto z kim będzie, jednakże w trakcie książki jest niesamowity obrót akcji, który złamał mi serce na kawałki. Siedziałam z zapartym tchem i czytałam, czytałam, by dowiedzieć się, co dalej się wydarzy. I, uwierzcie mi, wydarzyło się naprawdę wiele. Dajmy na to sam koniec, który jest kolejnym ogromnym zwrotem akcji, który ponownie złamał mi posklejane wcześniej serce i dopóki nie zostanie wydana kontynuacja, ono dalej zostanie rozdarte. Przeczytałam tę książkę już jakieś trzy miesiące temu, a nadal nie potrafię się otrząsnąć. Jak można takie coś zrobić czytelnikom?! Przecież to niewybaczalne! 

Jenny Han stworzyła bardzo prawdziwą książkę, napisała ją lekkim i przyjemnym językiem, nic dodać nic ująć. Ogromnie zaplusowała u mnie tymi zwrotami akcji, które nie przytłaczają czytelnika, jedynie zwalają go z nóg i tyle (co jest lepsze niż przytłaczanie, wierzcie mi, wolę mieć złamane serce, niż być wściekła na autorkę, że stworzyła totalnego gniota). Mamy do czynienia, z miłością, zarówno tą między chłopakiem a dziewczyną a także siostrzaną. Akcja tej książki toczy się na tyle wolno, że spokojnie mogę się zorientować, o co chodzi, nie ma żadnych przeskoków między przeszłością, a teraźniejszością, żadnych retrospekcji itp. 

Główną bohaterką jest Lara Jean, niska, miła dziewczyna, która najpierw mówi, potem myśli. Bardzo ją polubiłam, stwierdziłam nawet, że w wielu sytuacjach zachowuję się tak, jak ona. Jej starszej siostry, Margot, nie polubiłam, okropnie denerwowało mnie jej zachowanie. Zaś młodszą, Kitty, całkiem polubiłam, była urocza i przezabawna. Pojawia się również Josh, przystojny chłopak z sąsiedztwa, którego z początku nawet polubiłam, ale później moim sercem zawładnął Peter, który był cudowny, idealny i do tej pory go kocham (to jeden z moich mężów). Przyjaciółka Lary, Chris, nie jest zła, co prawda jest zupełnym przeciwieństwem Lary, ale kiedy ta ją potrzebowała, ona przy niej była i pocieszała ją. 

Reasumując: "Do wszystkich chłopców, których kochałam" to książka idealna, którą polecam głównie nastolatkom. Jest genialna, lekka i przyjemna. Złamała moje serce kilkukrotnie, posklejała je i łamała z powrotem. Zdecydowanie zasługuje na uwagę. 

sobota, 12 września 2015

Sierpniowe miłości

W sierpniu odkryłam wiele ciekawych rzeczy, którymi chciałabym się z wami podzielić. Dlatego też potrzebuję serii, w której mogłabym o nich pisać. Tak oto powstały Sierpniowe Miłości i dzisiaj jest pierwszy post tego typu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Nie przedłużając już, zapraszam do czytania!

⚛⚛⚛

W sierpniu przygotowania do szkoły idą pełną parą, w internecie pojawia się więc wiele postów lub filmików na ten temat. Zdecydowanie moim ulubieńcem są plany lekcji autorstwa Magdy z bloga My Pink Plum! Są przepiękne i na sto procent będę z nich korzystać. 

⚛⚛⚛

W ubiegłym miesiącu oglądałam zdecydowanie za dużo telewizji, co oznacza zdecydowanie zbyt długie oglądanie reklam. Moją ulubioną jest ta z Allegro. Jest przepiękna i bardzo, ale to bardzo prawdziwa. 

⚛⚛⚛

Skoro już jesteśmy w temacie reklam, warto również wspomnieć o reklamie Oreo. Genialna animacja i muzyka, która szybko wpada w ucho. Cudo! 

 ⚛⚛⚛

Chciałabym również wspomnieć o eksperymencie społecznym dotyczącym pewności siebie u dziewcząt. Nie powinnyśmy się ograniczać i przejmować zdaniem innych, bo najważniejsze jest być po prostu sobą i spełniać się w tym, co naprawdę chcemy robić. 

⚛⚛⚛

Wydawnictwo Otwarte wydało w ostatnim czasie książkę "Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)" autorstwa Lee Crutchley. Stworzyli również stronę internetową tej książki, na której zamieścili coś, co bardzo mi się podoba. Mail z przyszłości do samego siebie. Ja już go napisałam i otrzymam go za rok w sierpniu. Na czym to polega? Piszemy maila do samego siebie za rok, za dwa lata, sami możecie to wybrać. W wiadomości możecie zawrzeć, co tylko chcecie. Mamy również możliwość dodania załącznika, tak więc mamy jeszcze większe pole do popisu. Naprawdę wam polecam, ponieważ dzięki temu możemy dostrzec zmiany w naszym życiu. 

⚛⚛⚛



Co wy pokochaliście w sierpniu?


wtorek, 8 września 2015

Mini Book Haul | SIERPIEŃ




W tym miesiącu nie uzbierałam zbyt wiele książek, nie poszłam do biblioteki, z tego też powodu pokażę wam dzisiaj tylko 3 książki. Nie przedłużając, zapraszam do czytania!








Składając zamówienie w księgarni Matras do książek do szkoły dorzuciłam "Bez Końca" Martyna Bedforda. Po przeczytaniu "Flipa" czułam niedosyt, ale wiążę z tą książką wiele dobrych wspomnień, więc dlaczego by nie przeczytać kolejnej powieści tego autora? Kiedy tylko usłyszałam, że wydawnictwo YA! wydało "Bez Końca" byłam bardzo szczęśliwa. Ciekawi mnie tylko, dlaczego nie zrobiono żadnej promocji tej książki. Na pewno więcej ludzi by o niej usłyszało...









Nie byłabym sobą gdybym nie skorzystała z tej pięknej promocji w księgarni Znak.com.pl. Zamówiłam więc dwie książki Matthew Quicka: "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" i "Prawie jak gwiazda rocka". Pierwszą z nich przeczytałam i była wspaniała. Oprócz tego przeczytałam również "Wybacz mi, Leonardzie" w wersji elektronicznej i to ona zachęciła mnie do dalszego zagłębiania się w twórczość tego autora. Naprawdę tego nie żałuję, bo jego książki są wspaniałe!


 A wy jakie książki zdobyliście w sierpniu?

sobota, 5 września 2015

Sierpień w zdjęciach

W sierpniu robiłam bardzo mało zdjęć, w większości były to zdjęcia widoków, dlatego też dzisiaj pokażę wam tylko parę fotografii mojego autorstwa. We wrześniu będzie ich na pewno więcej, a tymczasem nie przedłużam już, zapraszam do oglądania! 




wtorek, 1 września 2015

Podsumowanie sierpnia



Sierpień dobiegł już końca, czas więc na podsumowanie! Moim skromnym zdaniem nie poszło mi źle, we wrześnie przeczytam pewnie więcej książek, ponieważ zaczyna się omawianie lektur i chciałabym czytać je na bieżąco (cel na ten rok szkolny, w tamtym mi się udało!). 3 książki to i tak dobry wynik, jak na mnie.

W sierpniu kontynuowałam "Zakon Mimów" i udało mi się go przeczytać w całości, z czego jestem bardzo zadowolona, ponieważ to była naprawdę świetna książka. Niestety po ukończeniu jej miałam zastój czytelniczy, więc za kolejne książki zabrałam się dosyć późno. Sięgnęłam po "Pozwól mi odejść" Lurlene McDaniel, którą przeczytałam w jeden dzień i powiem wam szczerze, że była ona bardzo przeciętna. Następnie jak najszybciej zabrałam się za kolejną powieść Matthew Quicka i był to "Niezbędnik obserwatorów gwiazd", który był genialny! Zakochałam się w tej książce od pierwszych stron i przyłapywałam się na tym, że czytałam wolniej, ponieważ nie chciałam jej kończyć. Jest to przepiękna opowieść, wzruszająca i pouczająca, a przede wszystkim bardzo prawdziwa. Ostatnią książką, po którą sięgnęłam i którą nadal czytam, ale teraz pójdzie na dalszy plan z powodu lektur, jest "Czik" Wolfganga Herrndorfa. Jak na razie jest całkiem dobra, jednakże autor ma dosyć specyficzne poczucie humoru, które momentami jest wręcz bezczelne, ale mimo to czyta się ją naprawdę dobrze.
Podsumowując: przeczytałam w całości 3 książki, jedną zaczęłam. Łącznie przebrnęłam przez 1061 stron, co daje nam około 34 strony na dzień.

Ja z mojego wyniku jestem całkiem zadowolona. Wiem, że bywały gorsze miesiące więc nie narzekam. A jak wam poszedł sierpień?