Polski tytuł: Mała Księżniczka
Oryginalny tytuł: A Little Princess
Autor: Frances H. Burnett
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 291
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydanie polskie: 2014 (pierwsze wydanie: 1913)
Moja ocena: 5/10
Sara Crewe to siedmioletnia córka bogatego i czułego kapitana Ralfa Crewe. Zostaje wysłana do Londynu, gdzie będzie uczęszczała do szkoły z internatem panny Minchin. Kobieta jest pod wrażeniem fortuny Crewego i mając nadzieję na jak najdłuższy pobyt Sary w szkole, pozwala jej na znacznie więcej, niż innym uczennicom. Dziewczynka ma swój pokój do zabawy, własną pokojówkę, najdroższe sukienki i lalki. Jest stale przedstawiana jako wzorowa uczennica, a jej prestiż znacznie wzrasta w chwili, gdy kapitan Crewe zostaje współwłaścicielem kilku kopalni diamentów. Mimo tak wielkich udogodnień, Sara pozostaje kulturalna i nigdy nie wywyższa się ponad inne uczennice. Jednakże w dniu swoich jedenastych urodzin jej życie drastycznie się zmienia. Otrzymuje tragiczną wiadomość o śmierci swojego ojca. Panna Minchin wyrzuca ją na poddasze i zabiera jej wszystko, co dziewczynka posiadała. Sara nie jest już wzorową uczennicą. Rozpoczyna nowy, tragiczny rozdział w swoim życiu jako służąca.
Myślę, że o tej książce każdy przynajmniej usłyszał. Ja osobiście słyszałam o niej tak dużo dobrego, że nareszcie postanowiłam po nią sięgnąć. Zrobiłam to mniej więcej w październiku, lecz strasznie mnie męczyła, dlatego też postanowiłam ją odłożyć. Wróciłam do niej dopiero podczas BookAThonu i skończyłam ją w ciągu jednego dnia. Czy żałuję, że ją przeczytałam? Nie, ale wybitnym dziełem nazwać jej nie mogę. Zaliczam ją raczej do tych przeciętnych książek, które miały swoje plusy i minusy.
Książka ta została wydana na początku XX wieku. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że język, którym jest napisana, strasznie mnie męczył. Wszystkie opisy są strasznie zawiłe i ciężko jest przez nie przebrnąć. Przyznaję się, że ominęłam parę akapitów, które były przydługie i nudne, i nie miałam po tym wyrzutów sumienia, gdyż wiedziałam, że po przeczytaniu ich, bardzo bym się zniechęciła do skończenia tej powieści. Uwierzcie mi, że bardzo chciałam to skończyć. Po pierwsze: wszyscy najbardziej chwalili zakończenie. Po drugie: miałam już dość tej książki, a odłożenie jej kolejny raz, to niezbyt rozsądne rozwiązanie. Jednakże mi osobiście zakończenie kompletnie się nie podobało, było przesłodzone, wszystko było zbyt piękne, żeby mogło być realne. Akcja rozkręca się naprawdę powoli, aczkolwiek nie nudziła mnie w żadnym stopniu.
Jeśli chodzi o bohaterów, to tutaj mam wiele zastrzeżeń. Panna Minchin to kobieta, która dąży po trupach do celu. Nie zauważa, że rani ludzi wokół siebie, ważniejsze jest dla niej to, by szkoła miała jak największą reputację. Sara to chyba najbardziej denerwująca bohaterka w tej książce. Przez cały czas bujała w obłokach, była oderwana od rzeczywistości, bo lepiej jest sobie wyobrażać raj, w którym się nie jest. Jej podejście do całego życia jest strasznie irytujące. Mogę śmiało stwierdzić, że to ona głównie zniechęciła mnie do czytania tej książki. Pojawia się również Becky, sprzątaczka z poddasza, sąsiadka Sary, która jest chyba moją ulubioną postacią tej powieści.
Reasumując: książka sama w sobie nie jest zła, aczkolwiek mam mieszane uczucia co do niej. Jednocześnie podobała mi się, głównie sam pomysł na fabułę, ale nie zauważyłam żadnych cennych rad, których mogłabym użyć. Czy polecam? Nie jestem pewna. Przeczytajcie, przekonajcie się sami. Na pewno nikomu nie odradzam.
Ja czytałam ją już wiele, wiele lat temu :)
OdpowiedzUsuńMiło wspominam
Moje-ukochane-czytadelka
Uwielbiam książki, które dzieją się w XX wieku, po prostu kocham! Ten klimat...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Patty z bloga pattbooks.blogspot.com