wtorek, 27 października 2015

UPDATE 100 książek, które chcę przeczytać #2

Trzy miesiące temu pojawił się pierwszy UPDATE listy stu książek, które chcę przeczytać. Z tego, co pamiętam, wynik był całkiem zadowalający. Przyszedł czas, żeby sprawdzić, jak dużo pozycji z tej listy udało mi się przeczytać od lipca. Zaczynajmy!

PRZECZYTAŁAM*

  1. Zakon Mimów
  2. Niezbędnik obserwatorów gwiazd
AKTUALNIE CZYTAM

  1. Prawie jak gwiazda rocka

Tak, wiem, ten wynik nie jest zadowalający, ale zaczął się już rok szkolny i trzeba czytać lektury. Poza tym, jeśli sprawdzacie moje comiesięczne podsumowania miesiąca, możecie wiedzieć, że miałam mały zastój czytelniczy i do tej pory czyta mi się wolniej. No cóż. Kolejne podsumowanie będzie w styczniu, może wtedy będzie lepiej ;)


10/100


________________________________________________________________

*Nie są to wszystkie książki, które od kwietnia dałam radę przeczytać. Umieściłam tutaj tylko tytuły, które znajdują się na liście, a przez które przebrnęłam. 

niedziela, 25 października 2015

ROK BLOGA


O. Mój. Boże.
Nie wierzę w to.
Równy rok temu opublikowałam tutaj swojego pierwszego posta i wtedy właśnie to wszystko się zaczęło. Najpierw pisałam sporadycznie. Później zaczęłam publikować posty częściej, aż wreszcie dzisiaj moje wypociny pojawiają się dwa razy w tygodniu. To już rok. Powiem wam, że kiedy pisałam swój pierwszy tekst na bloga, myślałam, że pewnie szybko mi się znudzi, że to przecież tylko moja
chwilowa "pasja". Tak mocno wciągnęłam się w to wszystko, że aż straciłam poczucie czasu. Gdyby ktoś powiedział mi, że będę prowadziła regularnie bloga przez rok, zaśmiałabym się tej osobie w twarz. Poważnie. Jestem niecierpliwa, więc twierdziłam, że nie dałabym rady pisać posty o książkach, cały czas o tym samym, to samo edytowanie itd.

Ale dałam radę i jestem z siebie niesamowicie dumna. Stworzyłam w internecie swój własny kącik, miejsce, w którym mogę dzielić się swoim zdaniem, co sprawia mi ogromną przyjemność, nawet jeśli nikt tego nie czyta. Wiem, że za rok, dwa, będę mogła usiąść i poczytać sobie, co sądziłam o książkach wtedy, a co sądzę o nich teraz. Poza tym pokochałam klimat tej blogosfery książkowej (tak się mówi?) . Każdy jest tak niesamowicie miły, nie ma zazdrości, wszyscy nawzajem się wspierają. Nareszcie znalazłam kogoś, komu bez końca mogę opowiadać o książkach, nawet o tych samych, a to nigdy nie stanie się nudne. Bo każdy, kto tu wchodzi, choćby w najmniejszym stopniu lubi czytać.

Nie wiem, co powiedzieć. Może i moje statystyki nie są ogromne. Wiem, że niektórzy prowadzą bloga krócej ode mnie, a odnoszą sto razy lepsze sukcesy ode mnie. Ale w blogowaniu nie ma dla mnie rywalizacji. Lubię pisać posty i później czytać wasze komentarze. Parę razy myślałam nad zawieszeniem bloga na jakiś czas, ale kiedy pomyślę sobie, że mogłabym to wszystko zepsuć, nie darowałabym sobie, gdybym to zrobiła. To byłoby dla mnie nie wybaczalne.

Prawdopodobnie cały ten post jest bez sensu, nie wiem, o czym piszę, bo nigdy jeszcze nie pisałam czegoś takiego. To już jest dla mnie spore osiągnięcie i choćby wyświetlenia i liczba obserwatorów nadal stałyby w miejscu, czułabym się dumna, że dałam radę. Koniec.

Przez cały rok współpracowałam z trzema
wydawnictwami, łącznie otrzymałam cztery książki do recenzji. To dobrze, ponieważ nie prowadzę bloga tylko dla współprac. Owszem, jest to jakieś ułatwienie, urozmaicenie tego blogowania, ale zgadzam się na współpracę tylko wtedy, kiedy zainteresuje mnie jakaś książka.
Odwiedziliście mnie już ponad 11 000 razy. Były wzloty i upadki, i powiem wam, że to jeszcze bardziej motywowało mnie do działania. Kiedy widziałam, że liczba wyświetleń gwałtownie spada, wiedziałam, że trzeba coś robić. I działałam. Owszem, dalej nie jest tak kolorowo, jak było np. w maju tego roku, ale miło jest patrzeć na ciągle wzrastającą liczbę.
Zaobserwowało mnie już 13 osób. Dla mnie ta liczba jest szczęśliwa, więc w sumie cieszę się, że z właśnie taką świętuję rok bloga.

Chciałabym wam bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, BARDZO PODZIĘKOWAĆ.
Gdyby nie wy, nie byłoby tego wszystkiego. Dziękuję za każdy komentarz, każde miłe słowa, każde wejście na bloga. Jesteście niesamowici. Szkoda, że nie przygotowałam dla was żadnego rozdania, ale kto wie, może kiedyś przyjdzie na nie czas.



Tymczasem to tyle na dziś. Dzisiaj jest nie tylko moje, ale również wasze święto. 
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

wtorek, 20 października 2015

Post Filmowy #1

Jestem kiepska w pisaniu recenzji filmów. Naprawdę. Mimo wszystko chciałabym podzielić się z wami opinią o paru filmach, które obejrzałam. Dlatego też w tym poście pojawią się króciutkie recenzje trzech filmów. Jednakże będą tutaj tylko te, o których wiem, co powiedzieć. Może bez zbędnego przedłużania, zapraszam do czytania! 

Klikając na tytuł, zostaniecie przeniesieni do profilu (?) filmu na Filmwebie. 

Na tym filmie byłam w kinie na wycieczce szkolnej, bo przecież św. Jan Paweł II jest naszym patronem i będzie fajnie. Otóż jest to właśnie film o św. Janie Pawle II, ale nie fabularny. Są to po prostu nigdzie niepublikowane nagrania. Spodziewaliśmy się czegoś neutralnego, bo może dowiemy się więcej o naszym patronie. Niestety film ten był bardzo, bardzo nudny. Myślę, że tego typu filmy nie powinny być puszczane w kinie, za co trzeba zapłacić, tylko w telewizji. Jeśli was to ciekawi, to obejrzyjcie. Mnie nie zaciekawiło.




Co do tego filmu nie mam żadnych wątpliwości. Chciałam przeczytać książkę, ale w końcu wyszło na to, że postanowiłam obejrzeć film, który kompletnie zniechęcił mnie do powieści. Podczas oglądania go byłam strasznie rozdrażniona, nie polubiłam żadnego bohatera (chociaż Aimee była okej), a Sutter był b e z n a d z i e j n y. Wisienką na torcie było zakończenie, którego kompletnie nie potrafiłam zrozumieć i patrzyłam na to wszystko z kompletnym obrzydzeniem, jak ktoś mógł tak beznadziejnie grać (mowa o aktorze, który grał głównego bohatera). Nie mam nic więcej do powiedzenia. 



Powiem wam, że to jedyny dobry film, o którym chciałabym wam wspomnieć w tym poście. Po "Gwiazd Naszych Wina" miałam nadzieję, że "Papierowe Miasta" będą równie dobre. Może nie było to coś genialnego, na pewno mnie nie wzruszył i denerwowała mnie Margo, ale za to pokochałam teksty Q, Bena i Radara i to wygrywa wszystko! Spodobała mi się również muzyka, która była całkiem dobrze dobrana do momentów w filmie. 





To tyle na dziś, polećcie mi jakieś ciekawe filmy młodzieżowe, ponieważ nie mam już co oglądać... (#nolife)

sobota, 17 października 2015

"Bez Końca" Martyn Bedford



Polski tytuł: Bez Końca
Oryginalny tytuł: Never Ending
Autor: Martyn Bedford
Wydawnictwo: YA!
Ilość stron: 320
Gatunek: gatunek młodzieżowy
Wydanie polskie: 2015
Moja ocena: 10/10



Piętnastoletnia Siobhan trafia do Kliniki Korsakoffa- szpitala psychiatrycznego specjalizującego się w leczeniu osób po traumatycznych przejściach. W ty miejscu ma nauczyć się żyć od nowa- bez męczących ją wyrzutów sumienia. Wszystkich 'rezydentów', bo tak nazywają się osoby przebywające w tym ośrodku, coś łączy: każdy stracił kogoś bliskiego. Jednocześnie każdy z nich obwinia się za to. Kogo i jak straciła Siobhan? Czy uda jej się znowu zacząć żyć?

Martyn Bedford zaimponował mi książką "Flip", którą czytałam na początku tego roku. Była przyjemna, ciekawa, ale czułam po niej lekki niedosyt. Byłam pewna, że teraz dostanę to samo, że autor kompletnie się nie zmienił, ale w sumie, nie przeszkadzałoby mi to kompletnie. Gdyby tak było. Martyn Bedford stworzył niesamowitą historię, przy której nie można się nudzić. Dam wam pewną radę: nie czytajcie żadnych opisów. Każdy z nich to ogromny spoiler. Ten, który umieściłam na początku posta, ukrywa chyba to, co powinien. Sama zaczęłam tę książkę bez czytania opisu, bo, przyznaję, kupiłam ją ze względu na autora. To była dobra decyzja. Nie miałam pojęcia z początku, kogo straciła Siobhan, a tego, w jaki sposób i kiedy, byłam ciekawa do samego końca. Kiedy byłam pewna, że to ten moment, że to jest do przewidzenia, nagle pojawiał się zwrot akcji i miałam wrażenie, jakby moje serce pękało. Po ukończeniu tej książki czułam, że czeka mnie totalny kac książkowy i tak niestety jest do teraz. Świetnie.

Zacznijmy od pomysłu na fabułę. Osobiście nigdy nie spotkałam się z książką, w której główna bohaterka jest w szpitalu psychiatrycznym, wraz z paroma innymi, niepełnoletnimi osobami, które wypowiadały się bardzo dorośle. Jestem pod wrażeniem tego, co autor stworzył. Wydarzenia ze szpitala psychiatrycznego przeplatają się z tym, co działo się na wakacjach Siobhan, na Kyritos (Co drugi rozdział). Z początku nie mogłam się doczekać rozdziału z psychiatryka, później jednak chciałam się dowiedzieć, w jaki sposób ten ktoś zginął, dlatego też chciałam jak najwięcej rozdziałów z Grecji. Martyn Bedford ma bardzo lekki styl pisania, bez niepotrzebnych retrospekcji, czy też długich i nudnych opisów. Skupił się raczej na akcji i opisach przeżyć, które są pięknie opisane. Czułam się tak, jakbym to ja była Siobhan i jestem za to wdzięczna autorowi. Mimo że jest to książka o trudnej tematyce, czułam się w niej bezpiecznie. Przyłapywałam się na tym, że wolniej czytałam, żeby nie skończyć jej tak szybko. Jestem pewna, że kiedyś jeszcze do niej powrócę. Jak na razie jest to moja ulubiona powieść jednotomowa.

Jeśli chodzi o bohaterów, to nie mam się tutaj czego przyczepić. Siobhan jest dokładnie taka jak ja. Nie chcę wam tutaj nic o niej mówić, bo myślę, że to również byłby lekki spoiler (jej osoba, jest genialna, sami musicie ją poznać). Nie wiem, czemu, ale rozumiem jej zachowanie na Kyritos. Jednym z powodów, dla których się z nią utożsamiam, jest to, że jesteśmy w tym samym wieku (a ja kocham, kiedy bohaterowie są w moim wieku). Bardzo jej współczułam i chciałam, żeby z tego wyszła. W "Bez Końca" znalazłam przyjaciela, który był ze mną cały czas. Kiedy skończyłam czytać tę książkę, czułam, jakby Siobhan gdzieś wyjechała. I nigdy nie powróci.
Na kartach tej powieści poznałam również moją nową miłość- Nikos. Jego związek z Siobhan jest zupełnie inny, niż wszystkie te, które poznajemy w książkach młodzieżowych. Jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Tutaj również nie chcę powiedzieć wam za dużo, więc powiem może o kimś, kogo chyba każdy polubił już od samego początku. Tym kimś jest Declan, brat Siobhan. Został w mojej pamięci do tej pory, jest postacią bardzo zabawną. Momentami czułam się tak, jakby był on również moim bratem (mówię poważnie).

Jest coś, co mnie zdenerwowało. Jednakże nie jest to winą książki, autora, bohaterów itd. Jest to związane z wydawnictwem, które tę powieść wydawało. YA! promuje książki, które są słabe (jak np. "Czerwone jak krew"), po które sięgnąć nie mam zamiaru. Co z "Bez Końca"? Nigdzie nie widziałam wiadomości o tej książce, dowiedziałam się o niej dopiero wtedy, kiedy przejrzałam książkowego instagrama pewnej dziewczyny. Jestem tym bardzo zawiedziona, ponieważ "Bez Końca" zasługuję na więcej uwagi, jest genialna, a wydawnictwo potraktowało ją tak, a nie inaczej, przez co, niestety, ma ona mniej czytelników. Lubię to wydawnictwo za sposób, w jaki wydają książki, ale za promowanie ich zdecydowanie zasługują na najniższą notę.

Reasumując: nie ma sensu wypowiadać się tutaj dłużej. Sięgajcie po "Bez Końca" i nawet się nad tym nie zastanawiajcie!

wtorek, 13 października 2015

#TOP5 książek na jesień


Nie wiem, czy macie tak samo, ale dla mnie jesień oznacza więcej czytania. Bardzo lubię leżeć pod kocem, pić herbatę albo kakao i czytać. To właśnie o tej porze roku moje wyniki czytelnicze są najwyższe (no i jeszcze zima, ale o tym kiedy indziej). Chciałabym dzisiaj pokazać wam moje zestawienie książek, które są idealne na jesień. Część z nich czytałam rok temu, są też te, które skończyłam np. w wakacje, ale wiem, że dobrze będzie się je teraz czytać. Nie przedłużając- zapraszam!


"Dotyk Julii" Tahereh Mafi


Pewnie wiecie już jak bardzo kocham "Dotyk Julii". Czytałam tę książkę rok temu właśnie jesienią i stwierdzam, że kiedy myślę o książkowej jesieni, od razu przychodzi mi na myśl ta właśnie powieść. Wydaje mi się, że to za sprawą klimatu. Tahereh Mafi wspaniale napisała "Dotyk Julii" i musicie, MUSICIE to przeczytać!



"Bez Końca" Martyn Bedford

Może teraz powiem wam o mojej czytelniczej nowości. "Bez Końca" Martyna Bedforda skończyłam we wrześniu i to, co stworzył autor, jest genialne. Nie będę się tutaj rozpowiadać na jej temat, ponieważ kolejnym postem będzie właśnie jej recenzja. Powiem tylko tyle, że do tej pory mam kaca książkowego. Nie wiem, czemu o "Bez Końca" słyszało tak mało osób.

"Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han

Tak wiem, jestem monotematyczna, bo kolejna książka, którą polecam wam przeczytać jesienią jest "Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han. Cała akcja rozpoczyna się tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, więc praktycznie zaczyna się jesień. Nie jest to może ambitna lektura, ale osobiście kocham jesienią czytać lekkie i niezobowiązujące książki. Wielka szkoda, że wydawnictwo nie chce wydać kontynuacji...


"Czas Żniw" Samantha Shannon

"Czasem Żniw" na blogu zachwycałam się już tyle razy, ale cóż począć- książka jest bardzo, bardzo dobra. Każdy powinien to przeczytać, to taka "lektura obowiązkowa" (hehe, śmieszne.). Jeśli już sięgniecie po tę książkę, przepadniecie bez końca. Polecam!


"Książę Mgły"

Z ostatnią książką miałam mnóstwo problem. Przypomniałam sobie wtedy, że przecież rok temu przeczytałam "Księcia Mgły", dzięki któremu pokochałam Carlosa Ruiza Zafóna. Mam zamiar tej jesieni przeczytać "Światła Września", ale nie mam pojęcia, jak to wyjdzie. O tym autorze słyszało już pewnie wiele osób, ponieważ, nie ukrywajmy, jest dosyć popularny. Ma niesamowity dar do pisania klimatycznych książek. Nie zwracajcie uwagi na to, że "Książę Mgły" został opublikowany w 1992 roku, czyli 23 lata temu, ponieważ książka ta jest ponad czasowa i musicie ją przeczytać!

Dajcie znać, jeśli czytaliście lub macie zamiar przeczytać którąś z tych książek. :)

sobota, 10 października 2015

Wrześniowe miłości


We wrześniu nie pokochałam zbyt wiele rzeczy, ale postanowiłam, że muszę się z wami nimi podzielić, dlatego też zapraszam do czytania!

✤✤✤

Od pierwszego września pojawił się nowy sezon Faking It. Powiem wam, że z początku nie zapowiadał się ciekawie, ale nagle wszystko się rozkręciło i nie mogę doczekać się kolejnych odcinków. To zdecydowanie mój ulubiony serial, który w tym miesiącu pokochałam na nowo!

✤✤✤

Pewnie nie wiecie o tym, jak bardzo kocham Spotify. Ostatnio polubiłam go jeszcze bardziej, słucham praktycznie cały czas. Jednakże nie włączam sobie list utworów, stworzonych przez Spotify. Puszczam jednego wykonawcę i słucham jego WSZYSTKICH piosenek, aż do znudzenia. W tym miesiącu przesłuchałam parę razy: Halsey, Imagine Dragons, Echosmith, Louane. (i jeszcze jeden artysta, którego aktualnie nie potrafię znaleźć)

✤✤

Skoro już wymieniałam wszystkich artystów, których słuchałam w tym miesiącu, chciałam powiedzieć o jeszcze jednym, którego piosenek nie mogłam przestać słuchać! Mowa tu o Edzie Sheeranie. Wcześniej nie przepadałam za nim. Kiedy słyszałam go w radiu, wolałam nie słuchać niczego niż jego piosenek. Tak się składa, że słucham na Spotify jakiejś playlisty i pojawiła się tam akurat jego piosenka, którą pokochałam, i którą mogliście widzieć w podsumowaniu września. Od tamtej pory słucham jego piosenek zawsze i wszędzie.

✤✤✤

Ostatnio polubiłam również aplikację Colorfy. Jest to nic innego jak antystresowe kolorowanki. Wraz z nową aktualizacją dodali darmowe palety kolorów, które aktualizują się codziennie. Jest to ogromny plus. Możemy tam znaleźć wiele obrazków i co jakiś czas dodają nowe. Jak dla mnie super!

✤✤✤



wtorek, 6 października 2015

Wrzesień w zdjęciach

W ostatnim poście ze zdjęciami obiecywałam wam, że teraz będzie więcej do oglądania. Dotrzymałam obietnicy, więc zapraszam! 










sobota, 3 października 2015

Podsumowanie września



Wrzesień dobiegł końca. Przez cały ten miesiąc miałam masę nauki. Kartkówki, sprawdziany i odpowiedzi to była moja codzienność. Niestety, będzie tak do końca roku szkolnego, a później znowu i znowu, i tak przez jeszcze parę lat. Mój wynik czytelniczy wcale nie jest wybitny. Przeczytałam tyle samo książek, co w sierpniu. Nie zadowala mnie to w żadnym stopniu. Wiem, że stać mnie na więcej i chcę, żeby to się zmieniło. Tym bardziej że mam cel na rok 2015: przeczytać 51 książek. Mam nadzieję, że mi się uda, a tymczasem zapraszam Was do przeczytania mojego wyniku!

Wrzesień zaczęłam z "Czikiem" Wolfganga Herrndorfa i... dotarłam do 94 strony, czyli przeczytałam prawie połowę. Autor ma bardzo specyficzne poczucie humoru, przez co szybko wbiłam się w historię, ale brzydzą mnie niektóre momenty. Nie mam tu na myśli czegoś obleśnego. Chodzi mi o bohaterów, którzy są strasznie denerwujący, nie lubię ich. Prawdopodobnie skończę tę książkę dopiero wtedy, kiedy wylosuję ją z mojego słoiczka TBR. Jako iż jest już rok szkolny, należałoby sięgnąć po lektury. We wrześniu przeczytałam od razu dwie: "Latarnik" Henryka Sienkiewicza oraz "Romeo i Julię" Williama Szekspira. Myślę, że nie ma sensu wypowiadać się na ich temat. Trzeba je przeczytać, żeby czegoś się o nich dowiedzieć. Następnie przeczytałam "Bez Końca" Martyna Bedforda, które  było GENIALNE!!! Zakochałam się w tej książce, w tematyce, jaką porusza, we wszystkich wątkach. Do samego końca nie spodziewałam się zakończenia, czytałam to z zapartym tchem. Recenzja musi się pojawić, ponieważ czuję potrzebę, by podzielić się z Wami moją opinią. Na sam koniec zaczęłam "Czerwone jak krew" Salli Simukki, ale dosyć ciężko mi się to czyta, ponieważ: a) nie czytam książek z tego gatunku, b) nie rozumiem, czy to, co autorka opisuje dzieje się w przeszłości czy w teraźniejszości, c) Salla Simukka ma specyficzny styl pisania. Aczkolwiek mam zamiar kontynuować czytanie tej powieści. Mam nadzieję, że będzie to coś dobrego. :)
Podsumowując: przeczytałam łącznie 572 strony, co daje nam 19 stron dziennie.

Wrzesień był bardzo dobrym miesiącem dla bloga. Opublikowałam 9 postów, które pojawiały się regularnie. Liczba wyświetleń przekroczyła już 10000 i stale rośnie, w zaskakującym tempie! W październiku natomiast blog będzie obchodził swoje pierwsze urodziny (jak to szybko zleciało!).

A Wam jak poszedł wrzesień?