środa, 30 grudnia 2015

Podsumowanie roku 2015




Gdyby nie to, że prowadzę bloga, prawdopodobnie wcale nie zwróciłabym uwagi na to, że to już koniec roku, oprócz tego, że na lekcjach będę musiała zapisywać 16, a nie 15. Wątpię w to, żeby nowy rok jakkolwiek mnie zmienił. Szczerze powiedziawszy, nawet nie chcę się zmieniać, ponieważ lubię siebie taką, jaka jestem. Mam dla Was radę: niech jedynym Waszym postanowieniem będzie spełnianie swoich marzeń.

Moje cele na 2015 (nie stawiam sobie postanowień, tylko cele, według mnie, jest to łatwiejsze do spełnienia) nie były zbyt wygórowane. Jednym z najważniejszych było chyba ukończenie roku szkolnego ze świadectwem z czerwonym paskiem i udało mi się, z czego jestem bardzo zadowolona.
Oprócz tego w jednym z postanowień napisałam, że moim celem jest przeczytanie 52 książek. No cóż, nie udało mi się, ponieważ przebrnęłam przez 36 książek, co nie jest jakimś świetnym wynikiem, ale to i tak więcej, niż w 2014, więc jestem z siebie dumna. Poza tym nie liczy się ilość, a jakość, a właśnie w 2015 przeczytałam wiele świetnych książek. 

Z tego, co sprawdziłam, wynika, że przeczytałam 5 książek wydanych w 2015. Nie wszystkie były genialne, ale już trudno się mówi. 

Jeśli chodzi o to, przy których książkach bawiłam się najlepiej, to nie potrafiłabym wybrać kilku. Oczywiście muszą tutaj pojawić się książki z mojej ulubionej serii, a mianowicie "Sekret Julii", "Dar Julii" oraz "Julia. 3 tajemnice" Tahereh Mafi. Zaraz po tym koniecznie musi się znaleźć "Powód by oddychać" Rebecci Donovan. Kiedy myślę o tej książce, jest mi wstyd, że jeszcze nie wzięłam się za kolejne tomy. Bardzo fajnie wspominam również "Wróć, jeśli pamiętasz" Gayle Forman, "Czas Żniw" i "Zakon Mimów" Samanthy Shannon i "W otchłani" Beth Revis. Zdecydowanie do grona najlepszych muszę zaliczyć "Niezbędnik obserwatorów gwiazd", "Wybacz mi, Leonardzie" i "Prawie jak gwiazda rocka" Matthew Quicka, "Bez Końca" Martyna Bedforda oraz "Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han. 

Najgorszą książką, przeczytaną przeze mnie w tym roku, nie licząc lektur, był "Węzeł Światów" Jacka Izworskiego. Jeśli ktokolwiek wpadnie na pomysł, by to przeczytać, odradzam! 

W roku 2015 rozpoczęłam 12 nowych serii, a zakończyłam 3 serie, co nie jest dobrym wynikiem, ale ten rok należał do powieści jednotomowych, które po prostu pokochałam. 

Rok 2015 był bardzo łaskawy dla mojego bloga. Przede wszystkim, wybiło już ponad 12500 wyświetleń. Napisaliście już 144 komentarze, a w tym roku napisałam 82 posty, z czego jestem bardzo zadowolona! Nawiązałam również pierwsze współprace z wydawnictwami. Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że dali mi szansę.

Ogólnie jestem zadowolona z tego roku i to nie tylko z wakacji, ponieważ bardzo dobrze wspominam rok szkolny (tym bardziej ten), ponieważ w szkole mogę się spotkać ze znajomymi, z którymi na co dzień się nie widuję. Jeśli chodzi o podróże, byłam we Wrocławiu, w zoo, w afrykarium, obejrzałam Panoramę Racławicką, byłam na Sky Tower, najwyższym budynku mieszkalnym w Polsce (widok nieziemski) oraz zwiedziłam Muzeum Narodowe. W wakacje pojechałam do Ustronia Morskiego, niestety pogoda nie dopisywała, ale przyjemnie spędziłam tam czas. Przy okazji pojechaliśmy również do Kołobrzegu, gdzie płynęliśmy statkiem.


Śmiało mogę powiedzieć, że ten rok był udany. Mam nadzieję, że kolejny będzie równie dobry, a nawet lepszy. 

czwartek, 24 grudnia 2015

Christmas TAG




Cześć wszystkim! Czy tylko ja nie czuję świąt? Problem w tym, że są one już dzisiaj, a ja nadal się zastanawiam, czy jest już grudzień, czy jeszcze listopad. Dzisiaj przychodzę do was z Christmas TAG, żeby choć trochę wprowadzić tutaj ten świąteczny klimat. Nie przedłużając, zapraszam!

1. Wolisz w Święta chodzić w poiżamie, czy elegancko się ubrać?

Zdecydowanie wolę ubrać się elegancko, mimo że czasem mam ochotę cały dzień przesiedzieć w piżamie.

2. Gdybyś mogła w tym roku kupić prezent tylko jednej osobie, kto by to był? 

O nie, nie potrafiłabym tego wybrać. Na pewno wymyśliłabym coś, żebym mogła kupić ten prezent wszystkim, a nie jednej osobie.


3. Prezenty otwierasz rano czy wieczorem w Wigilię?

Zaraz po Wigilii :)

4. Czy kiedykolwiek zrobiłaś domek z piernika?

Nie, ale w tym roku ozdabiałam pierniczki i to było bardzo ciekawe zajęcie.

5. Co lubisz robić podczas przerwy świątecznej?

Czytać książki, które dostałam pod choinkę albo oglądać filmy w telewizji.

6. Ulubiona świąteczna potrawa?

Kapusta z grochem, zdecydowanie. Ogólnie zawsze mam tak, że jestem strasznie głodna, ale później i tak mało jem, bo nie jem ryb, uszek, pierogów z mięsem, więc mało potraw mi zostaje do skosztowania.


7. Twój ulubiony film świąteczny? 

Tutaj małe zaskoczenie, nie lubię Kevina. Kocham za to "Ekspres Polarny" i pamiętam, że zawsze z mamą go oglądałyśmy.


8. Makowiec czy sernik?

Sernik.

9. Czy kiedykolwiek ulepiłaś bałwana?

Bo to raz? W tym roku jednak by mi się to nie udało, bo każdy wie, jaka jest pogoda.

10. Wolisz Wigilię, czy pierwszy dzień Świąt?

Chyba pierwszy dzień Świąt, ponieważ wtedy wszyscy są w domu, jemy rodzinny obiad i czuć ten klimat, a w Wigilii lubię tylko wieczerzę.


11. Białe czy kolorowe lampki choinkowe?

Białe, zdecydowanie!


Korzystając z okazji, chciałabym życzyć Wam wesołych Świąt Bożego Narodzenia, żebyście spełnili go w gronie rodziny, by Święty Mikołaj przyniósł Wam książki, o których zawsze marzycie i żebyście spełniali marzenia. 


poniedziałek, 14 grudnia 2015

"W otchłani" Beth Revis


Polski tytuł: W otchłani
Oryginalny tytuł: Across the Universe
Autor: Beth Revis
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 392
Gatunek: fantastyka, science fiction
Rok wydania: 2012
Moja ocena: 9/10




Trwają przygotowania do odlotu ogromnego statku kosmicznego, który zmierzać będzie w kierunku nowej planety. Ludzie, którzy są potrzebni do rozwinięcia życia w nowym miejscu, zostają dobrowolnie zamrożeni. Siedemnastoletnia Amy dołącza do swoich rodziców jako zamrożony ładunek. Pozostawia za sobą całe życie, żeby za 300 lat zacząć nowe, na innej planecie. Nie przewiduje jednak, że obudzi się o 50 lat wcześniej. Kto chciał ją obudzić, a jednocześnie zabić?

Przyznam szczerze, że "W otchłani" leżało na mojej półce pół roku. Zaczęłam to czytać, ale niestety, początek był strasznie nużący, dlatego też odłożyłam tę książkę i wzięłam się za coś innego. Bardzo tego żałuję. Spodziewałam się po niej coś bardzo słabego, ale kiedy na poważnie do niej przysiadłam, zaczęła mnie zaskakiwać i jestem nią zachwycona. Nie rozumiem, dlaczego wcześniej mi się nie spodobała, ale gdy wreszcie się w nią wciągnęłam, pochłonęłam ją w ekstremalnym tempie. Nie było to coś, przy czym się wzruszyłam lub się śmiałam. To była po prostu bardzo dobra powieść, przy której świetnie się bawiłam.

Beth Revis ma bardzo lekki styl pisania. Nie używa trudnych i niezrozumiałych słów, pomijając oczywiście te wszystkie, nawiązujące do świata, w którym rozgrywa się akcja. Moje serce skradły porównania do gwiazd, ogólnie fragmenty o gwiazdach, które miały duże znaczenie w całej tej historii. Praktycznie każdy cytat, który zaznaczyłam, nawiązuje do gwiazd. Książkę czyta się naprawdę szybko, pod warunkiem, że się w nią wciągnięcie. Jedynym minusem jest czcionka, którą napisany jest tekst. Jest to czysto techniczna sprawa, ale przez to właśnie początek tak strasznie mi się dłużył.

W "W otchłani" bardzo często poruszany jest problem Godów, które są bardzo nieludzką rzeczą, zachowaniem. Powiedzenie czegoś więcej na ten temat mogłoby być spoilerem, więc na tym poprzestanę. Świat wykreowany przez Beth Revis jest bez różnic, idealny, ale niestety, kryje to za sobą wiele tajemnic, które z biegiem czasu odkrywamy. Ogromnym plusem w tej powieści jest to, że uczy. Nie jest to lekka lektura, o której szybko zapomnimy. Pokazuje nam, że warto być sobą, że ludzie, którzy upodabniają się do kogoś innego, są bezwartościowi.

Główni bohaterowie, Amy i Starszy, są w zbliżonym wieku, poza pokoleniami. Momentami Amy drażniła mnie swoim zachowaniem, które nie było wyjaśnione, ale przymknęłam na to oko. Starszego, przyszłego przywódcę statku, bardzo polubiłam, aczkolwiek nie jest to ktoś, kogo pokochałam. Był ciekawą postacią i tyle. Harley to bardzo... wyjątkowy bohater. Jego zachowanie nijak nie pasuje mi do wydarzeń, aczkolwiek był przyjacielem Amy, dlatego też go polubiłam. Najbardziej nienawidziłam wszystkich innych mieszkańców statku. Byli niemądrzy, nie mieli żadnych uczuć.

Reasumując: "W Otchłani" to naprawdę bardzo dobra książka, po którą każdy musi sięgnąć. Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejne tomy.

sobota, 5 grudnia 2015

Drużyna Piłkarska TAG

Jakiś czas temu zostałam nominowana do Drużyna Piłkarska TAG przez Patrycję z bloga Chwile rozkoszy. Postanowiłam go jednak trochę urozmaicić. Gdybym sama wybierała zawodników, zapewne wygrałabym ten mecz, bo w mojej drużynie byliby sami najlepsi. Dlatego też zapisałam imiona bohaterów, tych lepszych, ale też tych słabszych, na kartkach (kartek było więcej niż zawodników) i postanowiłam, że będę je losować. Mam nadzieję, Patrycjo, że się nie obrazisz. ;)
Link do oryginalnie wykonanego tagu. 


BRAMKARZ
Declan. ["Bez Końca" Martyn Bedford] Nie wiem, dlaczego go zapisałam, ponieważ jest dzieckiem, ma 12 lat. Wątpię, żeby był dobrym bramkarzem, chociaż jak tak teraz myślę, to dobrze mu szła gra w siatkówkę. Mam nadzieję, że w piłkę nożną idzie mu jeszcze lepiej.


BOCZNY PRAWY OBROŃCA I BOCZNY LEWY OBROŃCA
Cole i Augustus. ["Alicja w krainie zombi" Gena Showalter i "Gwiazd naszych wina" John Green] Cole byłby świetnym zawodnikiem, walczył przecież z zombi, ale co do Augustusa nie jestem pewna... dobrze wiemy, że żyje z rakiem i że ma protezę nogi. Miałby więc problem z bieganiem. Cóż, to nie będzie dobry mecz.

ŚRODKOWY OBROŃCA I
Naczelnik. ["Czas Żniw" Samantha Shannon] Tak! Jest silny, wielki, szybki, sprytny. Nic dodać, nic ująć.

ŚRODKOWY OBROŃCA II
Flip. ["Flip" Martyn Bedford] Tutaj nie jest zbyt dobrze. Flip jest dosyć specyficzną postacią, nie radzi sobie, jest trochę zamknięty w sobie. Miejmy nadzieję, że otworzy się na meczu.


BOCZNY PRAWY POMOCNIK I BOCZNY LEWY POMOCNIK
Warner i Cal. ["Dotyk Julii" Tahereh Mafi i "Czerwona Królowa" Victoria Aveyard] Może jednak nie jesteśmy skazani na porażkę. Obydwaj bohaterowie są silni, mają supermoce (nie pamiętam, jak z Calem, czy też je miał, ale wydaje mi się, że tak). Myślę, że jeszcze przyniosą nasze drużynie zwycięstwo.


BOCZNY PRAWY NAPASTNIK I BOCZNY LEWY NAPASTNIK
Elliot i Weston. ["Girl Online" Zoe Sugg i "Utrata" Rachel Van Dyken] Cóż, Elliot raczej sobie nie poradzi. Jest zbyt... dziewczęcy? Weston zaś to typowy mięśniak, którego nienawidziłam, ale przyda się w mojej drużynie.

ŚRODKOWY NAPASTNIK
Park. ["Eleonora i Park" Rainbow Rowell] O nie. On również sobie nie poradzi. Nie będę mówić dlaczego, bo musicie przeczytać tę książkę, ale uważam, że boisko to nie jest miejsce dla niego.








Nie jest źle. Jeśli moi zawodnicy naprawdę się postarają, mają szansę wygrać.

TRENERZY PRZECIWNYCH DRUŻYN
Czyli osoby, które nominuję do wykonania tego Tagu: 
Natalię z Wcielenia Madeline
Mam nadzieję, że wykonacie ten tag. Możecie go wykonać jak Patrycja lub też moim sposobem. 


Jeszcze raz dziękuję Patrycji za otagowanie, to był bardzo przyjemny tag. :)







wtorek, 1 grudnia 2015

Listopad w zdjęciach + podsumowanie listopada


Listopad to był bardzo marny miesiąc. Narzekałam na wrzesień, że tylko 3 książki, że tak źle, ale nie spodziewałam się, że może być gorzej. Jestem sobą zawiedziona, ale w grudniu musi być lepiej! Pewnie ciekawi was, ile przeczytałam. 0. Okrągłe zero książek. Sięgałam po pare powieści, ale za każdym razem nie było to to, czego szukam. Poza tym miałam mniej czasu, bo nauka itd.
Miejmy nadzieję, że w grudniu pójdzie mi lepiej, tym bardziej, że będzie wolne, co oznacza więcej czasu na czytanie. 
Pomyślałam, że takie podsumowanie nie zasługuje na oddzielny post, dlatego od razu zapraszam was do obejrzenia paru kolaży ze zdjęciami, które zrobiłam w listopadzie. 






sobota, 28 listopada 2015

Post Filmowy #2

To był ciężki miesiąc, jeśli chodzi o czytanie, ale za to obejrzałam parę filmów, którymi chciałabym się z wami tutaj podzielić. Większość z nich raczej każdy zna, a już szczególnie jeden, chyba najbardziej wyczekiwana premiera tego roku. Zapraszam do czytania!

Klikając na tytuł filmu, zostaniecie przeniesieni do ich profilu (?) na Filmwebie.



O tym filmie słyszał już chyba każdy. Ostatnio bardzo często pojawiały się reklamy dotyczące jego premiery. Powiem wam, że trochę się obawiałam, gdy wybierałam się do kina. Bałam się, że będzie nudny, że dostaniemy to samo, co w pierwszej części, że za bardzo go przereklamowali i że nie potrafią spełnić oczekiwań widzów. Niepotrzebnie się bałam, bo "Listy do M. 2" to bardzo dobry film, wzruszający i jednocześnie zabawny. Pojawiły się kontynuacje historii z poprzedniej części, a oprócz tego poznaliśmy dwie zupełnie nowe 'opowieści' (nie wiem, czy mogę to tak nazwać). Ogromny plus za muzykę. Nie wiem, co dalej powied
zieć. Obejrzyjcie to, bo warto.


O tym filmie słyszałam bardzo sprzeczne opinie. Jedni uważali, że był świetny, inni zaś, że beznadziejny. Ja należę raczej do tej drugiej grupy. Już od dawna chciałam go obejrzeć, bo gra w nim aktorka, którą lubię, oraz jest tam piosenka, którą ostatnio słucham bez końca. Tak oto męczyłam się przez około 2h, oglądając bardzo, bardzo nudny film, który momentami mnie przerażał (może to wina wersji, która była na kinomanie, nie wiem). Gdy już nareszcie dobrnęłam do końca, uświadomiłam sobie, że przecież tej piosenki nawet tam nie było, a jeśli już, to tylko ledwo dostrzegalny urywek. Ogólnie nie polecam filmu, może serial będzie lepszy, mam zamiar się o tym przekonać. Nie wiem, co widzicie w aktorze, który gra Jace'a. Jest beznadziejny.



Pora na coś na rozluźnienie. Każdy, chociażby słyszał o "Krainie lodu". Osobiście uważam, że był to bardzo przyjemny film animowany, który dobrze wspominam. Ogólnie muszę przyznać, że nadal lubię bajki Disneya. Jedyne, co mi przeszkadzało to ten cały "szał" na akurat tę produkcję. Tak więc musiał nadejść czas, gdy producenci wydadzą jakąś kontynuację. Pojawił się krótkometrażowy film "Gorączka lodu" (trwa chyba mniej niż 7 minut, jeśli się nie mylę). Uważam, że to fajna rozrywka. Jeśli lubicie oglądać ciekawe bajki, obejrzyjcie i tą.

wtorek, 24 listopada 2015

"Prawie jak gwiazda rocka" Matthew Quick


Polski tytuł: Prawie jak gwiazda rocka
Oryginalny tytuł: Sorta Like a Rock Star
Autor: Matthew Quick
Wydawnictwo: Otwarte/ Moondrive
Ilość stron: 376
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydanie polskie: 2014
Moja ocena: 8/10




Siedemnastoletnia Amber mieszka w szkolnym autobusie wraz ze swoją matką i psem, którego znalazła porzuconego. Traci grunt pod nogami, ale nie optymizm. Należy Fantastycznych Fanatyków Franksa, trenuje Chrystusowe Diwy z Korei, toczy zaciętą walkę na słowa z Joan Sędziwą. Jest prawie jak gwiazda rocka.

Nie mam pojęcia co powiedzieć o tej książce. Cokolwiek bym o niej napisała, byłoby to spoilerem. Sięgnęłam po nią bez żadnej wiedzy, o czym jest i to była bardzo dobra decyzja. Nie zepsułam sobie tej przyjemności z czytania. Radzę wam, żebyście zrobili dokładnie to samo, bo książka jest naprawdę wyjątkowa i podczas czytania, będziecie zaskoczeni wydarzeniami. Kiedy po nią sięgnęłam, początek był trudny. Nie czytałam jeszcze żadnej książki o bezdomnej, mieszkającej w szkolnym autobusie. Byłam miło zaskoczona, ale nie zaciekawiło mnie to aż tak bardzo. Cieszę się, że nie zrezygnowałam z czytania jej. Gdybym to zrobiła, nie mogłabym przeżyć tego wszystkiego, co działo się dalej.

Matthew Quick to jeden z moich ulubionych autorów. Każdą jego książkę, którą czytałam, napisał w bardzo lekki, ale poruszający sposób. Ma niesamowity dar kreślenia wspaniałych bohaterów, którym mamy współczuć, i którzy po pewnym czasie zostają naszymi przyjaciółmi. Jeśli chodzi o "Prawie jak gwiazda rocka", to uważam, że to była dotychczas najsłabsza jego książka. Wiem, że najpierw mówiłam, że jest genialna, a teraz nagle zmieniam zdanie. Problem w tym, że każda z jego powieści jest wspaniała, ale tej coś brakowało. Męczyły mnie te skróty, których używała Amber, gdy o kimś mówiła, np. Ojciec Chee to był OC, a Jezus Chrystus to JC (to ostatnie było chyba najbardziej denerwujące). Dodatkowo główna bohaterka nadużywała słów "bez kitu" albo "powaga". Nie mówię, że to źle, ale wypowiadała to w nawet najmniej odpowiednich momentach. Mimo wszystko to nadal Matthew Quick i to czuć.

Jeśli chodzi o bohaterów, Matthew Quick jak zawsze się postarał. Pomijając Amber. Nie wiem, czemu, ale nie przepadałam za nią. Nie podobało mi się to, że przez głowę dosyć często przechodziły jej myśli typu, lepiej by było, gdyby moją mamą była Donna, a nie moja mama. Momentami miałam ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć jej, że nie wie, co mówi, że to jej matka, która się dla niej stara i ją kocha. Poza tym zawziętość Amber (w złym tego słowa znaczeniu) nie pozwalały jej na tak jakby, zmianę czegoś w swoim życiu. Jeśli kogoś nienawidziła, nienawidziła go do samego końca, nawet jeśli ten ktoś się zmienił. Była o wszystko zazdrosna i momentami zachowywała się egoistycznie.

Reszta bohaterów była zupełnie inna. Ricky, chłopiec z autyzmem, Ty, jedyny czarnoskóry nastolatek w szkole, Chad, niepełnosprawny chłopak, którym opiekuje się jego brat, Jared. Oni wszyscy, wraz z Amber stanowią grupę Fantastycznych Fantatyków Franksa. Są naprawdę bardzo zgraną grupą osób, których polubiłam (a szczególnie Ricky'ego). Donna, matka chłopca z autyzmem, jest silną, niezależną kobietą, bez faceta, która pomaga Amber. To jedna z najprzyjemniejszych osób w całej książce. Mimo wszystko najbardziej polubiłam Szeregowca Jacksona, który pisał przepiękne haiku. Był bardzo tajemniczą osobą, która mnie intrygowała. Fragmenty książek, w których pojawiał się on, był jednymi z najlepszych w całej książce.

"Prawie jak gwiazda rocka" jest podzielona na cztery części. W każdej części dzieje się coś zupełnie innego, nie ma określonego jednego wątku. Moją ulubioną była zdecydowanie część trzecia. Może i najkrótsza, ale pokazywała najwięcej. Uważam, że cała książka jest bardzo pozytywna. Zaznaczyłam w niej masę cytatów (m.in. haiku Szeregowca). Z początku przeszkadzało mi jeszcze jedno. Autor nie nakreślił żadnego wątku miłosnego. Jednakże z czasem uzmysłowiłam sobie, że to nawet lepiej, bo to nie jest powieść o miłości, a o sile i o tym, że nie warto się poddawać.

Reasumując: "Prawie jak gwiazda rocka" to bardzo dobra książka, którą każdy powinien znać.

sobota, 14 listopada 2015

"Czerwone jak krew" Salla Simukka


Polski tytuł: Czerwone jak krew
Oryginalny tytuł: Punainen kuin veri 
Autor: Salla Simukka
Wydawnictwo: YA! 
Ilość stron: 256
Gatunek: kryminał, trhiller, literatura młodzieżowa
Wydanie polskie: 2014
Moja ocena: 5/10




Pewnego dnia siedemnastoletnia Lumikki w szkolnej ciemni znajduje suszące się zakrwawione banknoty. Okazuje się, że w sprawę zamieszana jest trójka uczniów: córka policjanta Elisa, outsider Kasper i szkolny amant Tuukka. Wkrótce Lumikki zostaje zamieszana w międzynarodową aferę, w którą wplątani są rosyjscy gangsterzy i tajemniczy Biały Niedźwiedź. Co takiego wszyscy ukrywają?

Na początek zadam pytanie: czym wszyscy się zachwycają? Słyszałam, że "Czerwone jak krew" jest genialne, że każdy na pewno zakocha się w niej od samego początku i dosłownie pożre wszystkie tomy w parę dni. Może to ze mną coś jest nie tak. Nie mówię, że ta książka jest zła, ale po pochlebnych opiniach spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Nie mogłam czytać jej ciągiem, ponieważ za bardzo mnie nudziła. Była męcząca, ale teraz przynajmniej wiem, że nie ma się czym zachwycać.

Salla Simukka ma bardzo specyficzny styl pisania, która nie za bardzo mi podszedł. W "Czerwone jak krew" było zdecydowanie za dużo retrospekcji. Gubiłam się, co dzieje się w teraźniejszości, a co w przeszłości. Muszę jednak przyznać, że mimo trudnego języka, książka ma niesamowity klimat. Cała akcja dzieje się zimą, a kiedy była o tym mowa, czułam się tak, jakby za oknem naprawdę była śnieżyca. To zdecydowanie największy plus tej książki.

Ogromnym minusem są bohaterowie. Lumikki nie polubiłam. Była odizolowana, według innych bardzo tajemnicza, a dla mnie po prostu dziwna, w złym tego słowa znaczeniu. Rozumiem, że miała trudną przeszłość (o której i tak się do tej pory nie dowiedziałam, ale po to są kolejne tomy), ale mojego serca zdecydowanie nie skradła. Elisa to typowa nastolatka, która chce się podobać wszystkim chłopcom. Również jej nie polubiłam, bo była najzwyczajniej w świecie głupia. Tuukki wręcz nienawidziłam. Nie potrafię określić dlaczego. Po prostu nie. Był zbyt pewny siebie. Jeśli chodzi o Kaspra, to sama nie wiem, co o nim myśleć. Nie polubiłam go, ale w sumie, mało się odzywał, więc nie powinnam go oceniać. Jedynym bohaterem, który w najmniejszym, chociaż stopniu zyskał moją sympatię był tata Elisy. Owszem, nie był dobry, miał wiele na sumieniu, ale przynajmniej mądrze się wypowiadał, a to już coś.

Jest coś jeszcze. O bardzo wielu sprawach dowiedziałam się już w połowie książki. Wiedziałam, kto, dlaczego i jak, mimo że to była dla mnie zagadka i tylko dla tej właśnie zagadki chciałam czytać dalej. Bardzo się na tym zawiodłam, bo naprawdę się tego nie spodziewałam. Na dodatek nie było żadnych zaskakujących zwrotów akcji, przez co książka bardzo się dłużyła. Jak się okazało, zakończenie zdradziło nam tylko, kim jest Biały Niedźwiedź, ale powiem wam, że kompletnie mnie to nie obchodziło. Nienawidzę spoilerów, a tutaj, niestety, sama książka jest spoilerem.

Reasumując: książka "Czerwone jak krew" była bardzo nużąca, specyficznie napisana, z niemądrymi bohaterami, ale za to z niesamowitym klimatem. Szczerze mówiąc, sama nie wiem, czy ją polecam. Przekonajcie się sami, czy jest to dobra książka. Ja osobiście nie jestem nią zachwycona, a po kolejne tomy w najbliższym czasie raczej nie sięgnę.

sobota, 7 listopada 2015

Październik w zdjęciach

Nie wiem, jak wam, ale mi październik przeleciał przez palce. Myślę, że to wszystko za sprawą nauki, której mam teraz sporo (listopad nie będzie lepszy). W ubiegłym miesiącu zrobiłam zaledwie parę zdjęć, które są pokazane poniżej. Zapraszam!






wtorek, 3 listopada 2015

Podsumowanie października


Październik dobiegł już końca. Nie starałam się jakoś specjalnie dużo przeczytać, ponieważ miałam sporo nauki i to ona zabierała mi większość czasu wolnego, a kiedy już kończyłam się uczyć, kompletnie nie miałam siły, by sięgnąć po jakąś książkę. Mimo wszystko jestem całkiem zadowolona z mojego wyniku, ponieważ nie liczy się ilość, a jakość. Wśród trzech przeczytanych przeze mnie książek, jedna z nich to moja perełka.

Październik zaczęłam z książką "Czerwone jak krew" Salli Simukki, która była bardzo wychwalana przez samo wydawnictwo, była promowana w każdy sposób, ale nie zmieni to faktu, że była ona po prostu... średnia. Owszem, był ten klimat, ale akcja i bohaterowie wcale mnie nie ciekawili. Następnie wzięłam się za kolejną lekturę, którą była "Zemsta" Aleksandra Fredro. Bardzo ciężka i niezrozumiała fabuła (omawiam ją właśnie teraz i już wiem, że dostanę słabą ocenę ze sprawdzianu). Miesiąc skończyłam z "Prawie jak gwiazda rocka" Matthew Quick'a. Nic się nie zmieniło, nadal kocham tego autora, a ta książka była bardzo dobra. Może nie najlepsza, ale miło ją wspominam.
Reasumując: przeczytałam 3 książki, czyli łącznie 779 stron, co daje nam około 25 stron dziennie.

Jeśli chodzi o bloga, to w tym miesiącu nie pojawił się tylko jeden post, ponieważ nie miałam czasu go napisać. Oprócz tego wszystko pojawiało się w terminie, z czego jestem bardzo dumna. W październiku obchodziłam pierwsze urodziny tego bloga. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję za to, że jesteście.

A wam jak poszedł październik?



wtorek, 27 października 2015

UPDATE 100 książek, które chcę przeczytać #2

Trzy miesiące temu pojawił się pierwszy UPDATE listy stu książek, które chcę przeczytać. Z tego, co pamiętam, wynik był całkiem zadowalający. Przyszedł czas, żeby sprawdzić, jak dużo pozycji z tej listy udało mi się przeczytać od lipca. Zaczynajmy!

PRZECZYTAŁAM*

  1. Zakon Mimów
  2. Niezbędnik obserwatorów gwiazd
AKTUALNIE CZYTAM

  1. Prawie jak gwiazda rocka

Tak, wiem, ten wynik nie jest zadowalający, ale zaczął się już rok szkolny i trzeba czytać lektury. Poza tym, jeśli sprawdzacie moje comiesięczne podsumowania miesiąca, możecie wiedzieć, że miałam mały zastój czytelniczy i do tej pory czyta mi się wolniej. No cóż. Kolejne podsumowanie będzie w styczniu, może wtedy będzie lepiej ;)


10/100


________________________________________________________________

*Nie są to wszystkie książki, które od kwietnia dałam radę przeczytać. Umieściłam tutaj tylko tytuły, które znajdują się na liście, a przez które przebrnęłam. 

niedziela, 25 października 2015

ROK BLOGA


O. Mój. Boże.
Nie wierzę w to.
Równy rok temu opublikowałam tutaj swojego pierwszego posta i wtedy właśnie to wszystko się zaczęło. Najpierw pisałam sporadycznie. Później zaczęłam publikować posty częściej, aż wreszcie dzisiaj moje wypociny pojawiają się dwa razy w tygodniu. To już rok. Powiem wam, że kiedy pisałam swój pierwszy tekst na bloga, myślałam, że pewnie szybko mi się znudzi, że to przecież tylko moja
chwilowa "pasja". Tak mocno wciągnęłam się w to wszystko, że aż straciłam poczucie czasu. Gdyby ktoś powiedział mi, że będę prowadziła regularnie bloga przez rok, zaśmiałabym się tej osobie w twarz. Poważnie. Jestem niecierpliwa, więc twierdziłam, że nie dałabym rady pisać posty o książkach, cały czas o tym samym, to samo edytowanie itd.

Ale dałam radę i jestem z siebie niesamowicie dumna. Stworzyłam w internecie swój własny kącik, miejsce, w którym mogę dzielić się swoim zdaniem, co sprawia mi ogromną przyjemność, nawet jeśli nikt tego nie czyta. Wiem, że za rok, dwa, będę mogła usiąść i poczytać sobie, co sądziłam o książkach wtedy, a co sądzę o nich teraz. Poza tym pokochałam klimat tej blogosfery książkowej (tak się mówi?) . Każdy jest tak niesamowicie miły, nie ma zazdrości, wszyscy nawzajem się wspierają. Nareszcie znalazłam kogoś, komu bez końca mogę opowiadać o książkach, nawet o tych samych, a to nigdy nie stanie się nudne. Bo każdy, kto tu wchodzi, choćby w najmniejszym stopniu lubi czytać.

Nie wiem, co powiedzieć. Może i moje statystyki nie są ogromne. Wiem, że niektórzy prowadzą bloga krócej ode mnie, a odnoszą sto razy lepsze sukcesy ode mnie. Ale w blogowaniu nie ma dla mnie rywalizacji. Lubię pisać posty i później czytać wasze komentarze. Parę razy myślałam nad zawieszeniem bloga na jakiś czas, ale kiedy pomyślę sobie, że mogłabym to wszystko zepsuć, nie darowałabym sobie, gdybym to zrobiła. To byłoby dla mnie nie wybaczalne.

Prawdopodobnie cały ten post jest bez sensu, nie wiem, o czym piszę, bo nigdy jeszcze nie pisałam czegoś takiego. To już jest dla mnie spore osiągnięcie i choćby wyświetlenia i liczba obserwatorów nadal stałyby w miejscu, czułabym się dumna, że dałam radę. Koniec.

Przez cały rok współpracowałam z trzema
wydawnictwami, łącznie otrzymałam cztery książki do recenzji. To dobrze, ponieważ nie prowadzę bloga tylko dla współprac. Owszem, jest to jakieś ułatwienie, urozmaicenie tego blogowania, ale zgadzam się na współpracę tylko wtedy, kiedy zainteresuje mnie jakaś książka.
Odwiedziliście mnie już ponad 11 000 razy. Były wzloty i upadki, i powiem wam, że to jeszcze bardziej motywowało mnie do działania. Kiedy widziałam, że liczba wyświetleń gwałtownie spada, wiedziałam, że trzeba coś robić. I działałam. Owszem, dalej nie jest tak kolorowo, jak było np. w maju tego roku, ale miło jest patrzeć na ciągle wzrastającą liczbę.
Zaobserwowało mnie już 13 osób. Dla mnie ta liczba jest szczęśliwa, więc w sumie cieszę się, że z właśnie taką świętuję rok bloga.

Chciałabym wam bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, BARDZO PODZIĘKOWAĆ.
Gdyby nie wy, nie byłoby tego wszystkiego. Dziękuję za każdy komentarz, każde miłe słowa, każde wejście na bloga. Jesteście niesamowici. Szkoda, że nie przygotowałam dla was żadnego rozdania, ale kto wie, może kiedyś przyjdzie na nie czas.



Tymczasem to tyle na dziś. Dzisiaj jest nie tylko moje, ale również wasze święto. 
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

wtorek, 20 października 2015

Post Filmowy #1

Jestem kiepska w pisaniu recenzji filmów. Naprawdę. Mimo wszystko chciałabym podzielić się z wami opinią o paru filmach, które obejrzałam. Dlatego też w tym poście pojawią się króciutkie recenzje trzech filmów. Jednakże będą tutaj tylko te, o których wiem, co powiedzieć. Może bez zbędnego przedłużania, zapraszam do czytania! 

Klikając na tytuł, zostaniecie przeniesieni do profilu (?) filmu na Filmwebie. 

Na tym filmie byłam w kinie na wycieczce szkolnej, bo przecież św. Jan Paweł II jest naszym patronem i będzie fajnie. Otóż jest to właśnie film o św. Janie Pawle II, ale nie fabularny. Są to po prostu nigdzie niepublikowane nagrania. Spodziewaliśmy się czegoś neutralnego, bo może dowiemy się więcej o naszym patronie. Niestety film ten był bardzo, bardzo nudny. Myślę, że tego typu filmy nie powinny być puszczane w kinie, za co trzeba zapłacić, tylko w telewizji. Jeśli was to ciekawi, to obejrzyjcie. Mnie nie zaciekawiło.




Co do tego filmu nie mam żadnych wątpliwości. Chciałam przeczytać książkę, ale w końcu wyszło na to, że postanowiłam obejrzeć film, który kompletnie zniechęcił mnie do powieści. Podczas oglądania go byłam strasznie rozdrażniona, nie polubiłam żadnego bohatera (chociaż Aimee była okej), a Sutter był b e z n a d z i e j n y. Wisienką na torcie było zakończenie, którego kompletnie nie potrafiłam zrozumieć i patrzyłam na to wszystko z kompletnym obrzydzeniem, jak ktoś mógł tak beznadziejnie grać (mowa o aktorze, który grał głównego bohatera). Nie mam nic więcej do powiedzenia. 



Powiem wam, że to jedyny dobry film, o którym chciałabym wam wspomnieć w tym poście. Po "Gwiazd Naszych Wina" miałam nadzieję, że "Papierowe Miasta" będą równie dobre. Może nie było to coś genialnego, na pewno mnie nie wzruszył i denerwowała mnie Margo, ale za to pokochałam teksty Q, Bena i Radara i to wygrywa wszystko! Spodobała mi się również muzyka, która była całkiem dobrze dobrana do momentów w filmie. 





To tyle na dziś, polećcie mi jakieś ciekawe filmy młodzieżowe, ponieważ nie mam już co oglądać... (#nolife)

sobota, 17 października 2015

"Bez Końca" Martyn Bedford



Polski tytuł: Bez Końca
Oryginalny tytuł: Never Ending
Autor: Martyn Bedford
Wydawnictwo: YA!
Ilość stron: 320
Gatunek: gatunek młodzieżowy
Wydanie polskie: 2015
Moja ocena: 10/10



Piętnastoletnia Siobhan trafia do Kliniki Korsakoffa- szpitala psychiatrycznego specjalizującego się w leczeniu osób po traumatycznych przejściach. W ty miejscu ma nauczyć się żyć od nowa- bez męczących ją wyrzutów sumienia. Wszystkich 'rezydentów', bo tak nazywają się osoby przebywające w tym ośrodku, coś łączy: każdy stracił kogoś bliskiego. Jednocześnie każdy z nich obwinia się za to. Kogo i jak straciła Siobhan? Czy uda jej się znowu zacząć żyć?

Martyn Bedford zaimponował mi książką "Flip", którą czytałam na początku tego roku. Była przyjemna, ciekawa, ale czułam po niej lekki niedosyt. Byłam pewna, że teraz dostanę to samo, że autor kompletnie się nie zmienił, ale w sumie, nie przeszkadzałoby mi to kompletnie. Gdyby tak było. Martyn Bedford stworzył niesamowitą historię, przy której nie można się nudzić. Dam wam pewną radę: nie czytajcie żadnych opisów. Każdy z nich to ogromny spoiler. Ten, który umieściłam na początku posta, ukrywa chyba to, co powinien. Sama zaczęłam tę książkę bez czytania opisu, bo, przyznaję, kupiłam ją ze względu na autora. To była dobra decyzja. Nie miałam pojęcia z początku, kogo straciła Siobhan, a tego, w jaki sposób i kiedy, byłam ciekawa do samego końca. Kiedy byłam pewna, że to ten moment, że to jest do przewidzenia, nagle pojawiał się zwrot akcji i miałam wrażenie, jakby moje serce pękało. Po ukończeniu tej książki czułam, że czeka mnie totalny kac książkowy i tak niestety jest do teraz. Świetnie.

Zacznijmy od pomysłu na fabułę. Osobiście nigdy nie spotkałam się z książką, w której główna bohaterka jest w szpitalu psychiatrycznym, wraz z paroma innymi, niepełnoletnimi osobami, które wypowiadały się bardzo dorośle. Jestem pod wrażeniem tego, co autor stworzył. Wydarzenia ze szpitala psychiatrycznego przeplatają się z tym, co działo się na wakacjach Siobhan, na Kyritos (Co drugi rozdział). Z początku nie mogłam się doczekać rozdziału z psychiatryka, później jednak chciałam się dowiedzieć, w jaki sposób ten ktoś zginął, dlatego też chciałam jak najwięcej rozdziałów z Grecji. Martyn Bedford ma bardzo lekki styl pisania, bez niepotrzebnych retrospekcji, czy też długich i nudnych opisów. Skupił się raczej na akcji i opisach przeżyć, które są pięknie opisane. Czułam się tak, jakbym to ja była Siobhan i jestem za to wdzięczna autorowi. Mimo że jest to książka o trudnej tematyce, czułam się w niej bezpiecznie. Przyłapywałam się na tym, że wolniej czytałam, żeby nie skończyć jej tak szybko. Jestem pewna, że kiedyś jeszcze do niej powrócę. Jak na razie jest to moja ulubiona powieść jednotomowa.

Jeśli chodzi o bohaterów, to nie mam się tutaj czego przyczepić. Siobhan jest dokładnie taka jak ja. Nie chcę wam tutaj nic o niej mówić, bo myślę, że to również byłby lekki spoiler (jej osoba, jest genialna, sami musicie ją poznać). Nie wiem, czemu, ale rozumiem jej zachowanie na Kyritos. Jednym z powodów, dla których się z nią utożsamiam, jest to, że jesteśmy w tym samym wieku (a ja kocham, kiedy bohaterowie są w moim wieku). Bardzo jej współczułam i chciałam, żeby z tego wyszła. W "Bez Końca" znalazłam przyjaciela, który był ze mną cały czas. Kiedy skończyłam czytać tę książkę, czułam, jakby Siobhan gdzieś wyjechała. I nigdy nie powróci.
Na kartach tej powieści poznałam również moją nową miłość- Nikos. Jego związek z Siobhan jest zupełnie inny, niż wszystkie te, które poznajemy w książkach młodzieżowych. Jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Tutaj również nie chcę powiedzieć wam za dużo, więc powiem może o kimś, kogo chyba każdy polubił już od samego początku. Tym kimś jest Declan, brat Siobhan. Został w mojej pamięci do tej pory, jest postacią bardzo zabawną. Momentami czułam się tak, jakby był on również moim bratem (mówię poważnie).

Jest coś, co mnie zdenerwowało. Jednakże nie jest to winą książki, autora, bohaterów itd. Jest to związane z wydawnictwem, które tę powieść wydawało. YA! promuje książki, które są słabe (jak np. "Czerwone jak krew"), po które sięgnąć nie mam zamiaru. Co z "Bez Końca"? Nigdzie nie widziałam wiadomości o tej książce, dowiedziałam się o niej dopiero wtedy, kiedy przejrzałam książkowego instagrama pewnej dziewczyny. Jestem tym bardzo zawiedziona, ponieważ "Bez Końca" zasługuję na więcej uwagi, jest genialna, a wydawnictwo potraktowało ją tak, a nie inaczej, przez co, niestety, ma ona mniej czytelników. Lubię to wydawnictwo za sposób, w jaki wydają książki, ale za promowanie ich zdecydowanie zasługują na najniższą notę.

Reasumując: nie ma sensu wypowiadać się tutaj dłużej. Sięgajcie po "Bez Końca" i nawet się nad tym nie zastanawiajcie!

wtorek, 13 października 2015

#TOP5 książek na jesień


Nie wiem, czy macie tak samo, ale dla mnie jesień oznacza więcej czytania. Bardzo lubię leżeć pod kocem, pić herbatę albo kakao i czytać. To właśnie o tej porze roku moje wyniki czytelnicze są najwyższe (no i jeszcze zima, ale o tym kiedy indziej). Chciałabym dzisiaj pokazać wam moje zestawienie książek, które są idealne na jesień. Część z nich czytałam rok temu, są też te, które skończyłam np. w wakacje, ale wiem, że dobrze będzie się je teraz czytać. Nie przedłużając- zapraszam!


"Dotyk Julii" Tahereh Mafi


Pewnie wiecie już jak bardzo kocham "Dotyk Julii". Czytałam tę książkę rok temu właśnie jesienią i stwierdzam, że kiedy myślę o książkowej jesieni, od razu przychodzi mi na myśl ta właśnie powieść. Wydaje mi się, że to za sprawą klimatu. Tahereh Mafi wspaniale napisała "Dotyk Julii" i musicie, MUSICIE to przeczytać!



"Bez Końca" Martyn Bedford

Może teraz powiem wam o mojej czytelniczej nowości. "Bez Końca" Martyna Bedforda skończyłam we wrześniu i to, co stworzył autor, jest genialne. Nie będę się tutaj rozpowiadać na jej temat, ponieważ kolejnym postem będzie właśnie jej recenzja. Powiem tylko tyle, że do tej pory mam kaca książkowego. Nie wiem, czemu o "Bez Końca" słyszało tak mało osób.

"Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han

Tak wiem, jestem monotematyczna, bo kolejna książka, którą polecam wam przeczytać jesienią jest "Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han. Cała akcja rozpoczyna się tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, więc praktycznie zaczyna się jesień. Nie jest to może ambitna lektura, ale osobiście kocham jesienią czytać lekkie i niezobowiązujące książki. Wielka szkoda, że wydawnictwo nie chce wydać kontynuacji...


"Czas Żniw" Samantha Shannon

"Czasem Żniw" na blogu zachwycałam się już tyle razy, ale cóż począć- książka jest bardzo, bardzo dobra. Każdy powinien to przeczytać, to taka "lektura obowiązkowa" (hehe, śmieszne.). Jeśli już sięgniecie po tę książkę, przepadniecie bez końca. Polecam!


"Książę Mgły"

Z ostatnią książką miałam mnóstwo problem. Przypomniałam sobie wtedy, że przecież rok temu przeczytałam "Księcia Mgły", dzięki któremu pokochałam Carlosa Ruiza Zafóna. Mam zamiar tej jesieni przeczytać "Światła Września", ale nie mam pojęcia, jak to wyjdzie. O tym autorze słyszało już pewnie wiele osób, ponieważ, nie ukrywajmy, jest dosyć popularny. Ma niesamowity dar do pisania klimatycznych książek. Nie zwracajcie uwagi na to, że "Książę Mgły" został opublikowany w 1992 roku, czyli 23 lata temu, ponieważ książka ta jest ponad czasowa i musicie ją przeczytać!

Dajcie znać, jeśli czytaliście lub macie zamiar przeczytać którąś z tych książek. :)

sobota, 10 października 2015

Wrześniowe miłości


We wrześniu nie pokochałam zbyt wiele rzeczy, ale postanowiłam, że muszę się z wami nimi podzielić, dlatego też zapraszam do czytania!

✤✤✤

Od pierwszego września pojawił się nowy sezon Faking It. Powiem wam, że z początku nie zapowiadał się ciekawie, ale nagle wszystko się rozkręciło i nie mogę doczekać się kolejnych odcinków. To zdecydowanie mój ulubiony serial, który w tym miesiącu pokochałam na nowo!

✤✤✤

Pewnie nie wiecie o tym, jak bardzo kocham Spotify. Ostatnio polubiłam go jeszcze bardziej, słucham praktycznie cały czas. Jednakże nie włączam sobie list utworów, stworzonych przez Spotify. Puszczam jednego wykonawcę i słucham jego WSZYSTKICH piosenek, aż do znudzenia. W tym miesiącu przesłuchałam parę razy: Halsey, Imagine Dragons, Echosmith, Louane. (i jeszcze jeden artysta, którego aktualnie nie potrafię znaleźć)

✤✤

Skoro już wymieniałam wszystkich artystów, których słuchałam w tym miesiącu, chciałam powiedzieć o jeszcze jednym, którego piosenek nie mogłam przestać słuchać! Mowa tu o Edzie Sheeranie. Wcześniej nie przepadałam za nim. Kiedy słyszałam go w radiu, wolałam nie słuchać niczego niż jego piosenek. Tak się składa, że słucham na Spotify jakiejś playlisty i pojawiła się tam akurat jego piosenka, którą pokochałam, i którą mogliście widzieć w podsumowaniu września. Od tamtej pory słucham jego piosenek zawsze i wszędzie.

✤✤✤

Ostatnio polubiłam również aplikację Colorfy. Jest to nic innego jak antystresowe kolorowanki. Wraz z nową aktualizacją dodali darmowe palety kolorów, które aktualizują się codziennie. Jest to ogromny plus. Możemy tam znaleźć wiele obrazków i co jakiś czas dodają nowe. Jak dla mnie super!

✤✤✤



wtorek, 6 października 2015

Wrzesień w zdjęciach

W ostatnim poście ze zdjęciami obiecywałam wam, że teraz będzie więcej do oglądania. Dotrzymałam obietnicy, więc zapraszam! 










sobota, 3 października 2015

Podsumowanie września



Wrzesień dobiegł końca. Przez cały ten miesiąc miałam masę nauki. Kartkówki, sprawdziany i odpowiedzi to była moja codzienność. Niestety, będzie tak do końca roku szkolnego, a później znowu i znowu, i tak przez jeszcze parę lat. Mój wynik czytelniczy wcale nie jest wybitny. Przeczytałam tyle samo książek, co w sierpniu. Nie zadowala mnie to w żadnym stopniu. Wiem, że stać mnie na więcej i chcę, żeby to się zmieniło. Tym bardziej że mam cel na rok 2015: przeczytać 51 książek. Mam nadzieję, że mi się uda, a tymczasem zapraszam Was do przeczytania mojego wyniku!

Wrzesień zaczęłam z "Czikiem" Wolfganga Herrndorfa i... dotarłam do 94 strony, czyli przeczytałam prawie połowę. Autor ma bardzo specyficzne poczucie humoru, przez co szybko wbiłam się w historię, ale brzydzą mnie niektóre momenty. Nie mam tu na myśli czegoś obleśnego. Chodzi mi o bohaterów, którzy są strasznie denerwujący, nie lubię ich. Prawdopodobnie skończę tę książkę dopiero wtedy, kiedy wylosuję ją z mojego słoiczka TBR. Jako iż jest już rok szkolny, należałoby sięgnąć po lektury. We wrześniu przeczytałam od razu dwie: "Latarnik" Henryka Sienkiewicza oraz "Romeo i Julię" Williama Szekspira. Myślę, że nie ma sensu wypowiadać się na ich temat. Trzeba je przeczytać, żeby czegoś się o nich dowiedzieć. Następnie przeczytałam "Bez Końca" Martyna Bedforda, które  było GENIALNE!!! Zakochałam się w tej książce, w tematyce, jaką porusza, we wszystkich wątkach. Do samego końca nie spodziewałam się zakończenia, czytałam to z zapartym tchem. Recenzja musi się pojawić, ponieważ czuję potrzebę, by podzielić się z Wami moją opinią. Na sam koniec zaczęłam "Czerwone jak krew" Salli Simukki, ale dosyć ciężko mi się to czyta, ponieważ: a) nie czytam książek z tego gatunku, b) nie rozumiem, czy to, co autorka opisuje dzieje się w przeszłości czy w teraźniejszości, c) Salla Simukka ma specyficzny styl pisania. Aczkolwiek mam zamiar kontynuować czytanie tej powieści. Mam nadzieję, że będzie to coś dobrego. :)
Podsumowując: przeczytałam łącznie 572 strony, co daje nam 19 stron dziennie.

Wrzesień był bardzo dobrym miesiącem dla bloga. Opublikowałam 9 postów, które pojawiały się regularnie. Liczba wyświetleń przekroczyła już 10000 i stale rośnie, w zaskakującym tempie! W październiku natomiast blog będzie obchodził swoje pierwsze urodziny (jak to szybko zleciało!).

A Wam jak poszedł wrzesień?