poniedziałek, 25 maja 2015

Książkoholiczka Ogląda #1 - WIELKIE OCZY



"Wielkie oczy" to film oparty na prawdziwej historii matki Margaret Keane w reżyserii jednego z najważniejszych wizjonerów współczesnego kina- Tima Burtona. W rolach głównych występują nominowana do Oscara Amy Adams oraz zdobywca Oscara Christoph Waltz.

Margaret Keane ucieka od swojego męża zabierając ze sobą swoją córkę. Początek nowego życia nie jest łatwy. Kobieta żeby zarobić dodatkowe pieniądze, sprzedaje swoje obrazy, lecz nie przynosi to zbyt wielkiego zysku. Tam odkrywa ją Walter Keane, który po pewnym czasie przypisuje sobie obrazy kobiety. Margaret zakochuje się w mężczyźnie i pozwala mu na takie traktowanie. Dzięki Walterowi cały świat zachwyca się poruszającymi obrazami dzieci z wielkimi oczami. Kobieta walczy o prawdę, uznanie i wyzwolenie się spod wpływu bezwzględnego despoty oraz z roli, którą narzuca jej społeczeństwo.

"Wielkie oczy" to opowieść o psychicznej przemocy domowej- lecz podana w kolorowej otoczce. Walter staje się coraz gorszy, a Margaret czuje coraz większy wstręt do siebie samej. Pojawiają się momenty fantazyjno-komediowe, które wypierają traumatyczną rzeczywistość bohaterki. Wszystko ukazane jest tak, jakby nic się nie działo, mimo, że Margaret przeżywała istne piekło.

Bądźmy szczerzy, obejrzałam ten film tylko ze względu na to, że Lana del Rey nagrała do niego piosenki. (które swoją drogą były piękne) Nie sądziłam, że aż tak bardzo mi się spodoba. Aktorzy zostali bardzo dobrze dobrani. Amy Adams bardzo przypomina malarkę Margaret Keane. Tim Burton wspaniale odwzorował lata sześćdziesiąte XX wieku. Dodatkowo ten soundtrack... moja miłość ♥

Reasumując: "Wielkie Oczy" to film opowiadający prawdziwą historię o psychicznej przemocy, z sztuką na pierwszym planie. Dopięty na ostatni guzik, nie mam się do czego przyczepić. Zdecydowanie polecam!


ZWIASTUN 


reżyseria: Tim Burton
scenariusz: Larry Karaszewski, Scott Alexander
gatunek: dramat biograficzny
produkcja: USA
premiera: 2 stycznia 2015 (Polska), 25 grudnia 2015 (świat)


czwartek, 21 maja 2015

"Girl Online" Zoe Sugg

Polski tytuł: Girl Online
Oryginalny tytuł: Girl Online
Autor: Zoe Sugg
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 365
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydanie polskie: 2015
Moja ocena: 9/10





Penny ma pewien sekret. Pisze bloga pod nickiem Girl Online, na którym opisuje swoje przeżycia, najskrytsze myśli o przyjaźni, chłopcach, szkolnych dramatach, swojej rodzinie oraz atakach paniki, które skutecznie komplikują jej życie. Nikt jednak o tym nie wie, z wyjątkiem najlepszego przyjaciela Penny, Elliota. Po okropnych wydarzeniach w jej życiu, rodzice zabierają ją do Nowego Jorku, a tam wszystko się zmienia.

O Zoelli jest bardzo głośno. Jedna z najpopularniejszych youtuberek na całym świecie. Na wieść, że napisała książkę zareagowałam bardzo pozytywnie. Musiałam ją przeczytać, nie było innej opcji. Gdy jednak przeczytałam pierwsze opinie, niezbyt pozytywne, trochę się zniechęciłam. Ustawiłam nisko poprzeczkę. Myślałam więc, że nie będzie jednak tak dobra, jak wcześniej mi się wydawało. Nie wiecie jak bardzo się pomyliłam! Ta książka należy do jednych z najlepszych, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Nie zawiodłam się, wręcz przeciwnie, byłam zachwycona.

Zoe Sugg stworzyła typową młodzieżówkę z wątkiem podróży, miłością i przyjaźnią. Akcja toczy się wolno i swobodnie, dzięki czemu naprawdę fajnie się ją czytało. I tak, jest przewidywalna, ale mi osobiście to nie przeszkadzało. Czytając tę książkę czułam się tak dziwnie, tak, jakbym znalazła przyjaciela. Penny jest moją bratnią duszą. Wszędzie potrafi się przewrócić, potyka się o własne nogi, najpierw mówi, potem myśli. Kompletna niezdara. Czasami miałam wrażenie, że w tej książce jestem ja (serio), ale ja nie mam rudych włosów i piegów, którymi mogła pochwalić się główna bohaterka. Elliot, jej najlepszy przyjaciel nadaje humor całej powieści. Ubiera się kompletnie nieodpowiednio do danej sytuacji, jest zabawny, dziwny. Ich przyjaźń jest bardzo ciekawa, a mianowicie dzieli ich tylko ściana, a porozumiewają się za pomocą wcześniej przez nich wymyślonego kodu złożonego z pukań. To, jak Elliot w każdej trudnej chwili był przy Penny było takie... piękne.

Książka sama w sobie nie jest dziełem. Okładka jest bardzo dziecinna, ale podoba mi się jej kolorystyka. Poza tym, jak ta książka jest wydana! W twardej oprawie, z pięknym, czerwonym wnętrzem. W środku znajdziemy również obrazki smsów oraz posty pisane przez Penny. To miłe urozmaicenie tej powieści.

Podsumowując: książka jest naprawdę przyjemna, choć przewidywalna. Czytałam ją z czystej przyjemności, a gdy już skończyłam, czułam się, jakby opuścił mnie przyjaciel. Gorąco polecam, jeśli lubicie typowe, lekkie młodzieżówki.

Girl Online jest teraz offline xxx 






Jeśli nadal nie jesteście pewni, co do przeczytania tej książki, polecam wam zapoznać się z fragmentami.
http://issuu.com/insignis/docs/zs_go_pl_2_issuu?e=2214091/12216359

sobota, 16 maja 2015

DOTYK JULII | Podsumowanie trylogii


"Dotyk Julii" to dystopijna trylogia dla młodzieży, która podbiła serca czytelników na całym świecie.

FABUŁA:
Julia, tytułowa bohaterka, jest dziewczyną z nadprzyrodzoną zdolnością. Jej dotyk zabija. Uznana za niebezpieczną zostaje odizolowana od świata i zamknięta w specjalnym ośrodku dla tego typu osób. Wiele dni przebywa sama, mimo to pewnego dnia poznaje ludzi, dzięki którym uczy się walczyć o to, co w życiu najważniejsze- życie, wolność, miłość.

OPINIA: 
Od samego początku wiedziałam, że "Dotyk Julii" mi się spodoba. Tak też było. Od razu po dorwaniu jej w swoje ręce zaczęłam ją czytać i... przepadłam. Wiedziałam już, że zasługuje na najwyższe noty. Dlatego też nie mogłam doczekać się sięgnięcia po kolejne części. I tak oto obudziłam się po kilku miesiącach, zastanawiając się, co robiłam przez cały czas. Tahereh Mafi uwięziła mnie w swoim świecie, w taki sposób, że nie chciałam stamtąd wychodzić.
Julię polubiłam już po pierwszych stronach. To, jak radziła sobie w specjalnym ośrodku... jest moim autorytetem, osobą, z której chcę brać przykład. Czytając kolejne części mamy możliwość obserwowania tego, jak dorasta. Jest silna, nie poddaje się, potrafi w siebie uwierzyć, lecz musi zrobić ten pierwszy krok.
Tahereh Mafi ma przepiękny sposób pisania. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim może się spodobać, gdyż jest on bardzo poetycki. Występuje wiele powtórzeń, metafor, epitetów, porównań i hiperboli. W pierwszej części spotykamy się również z skreślonymi wyrazami, zdaniami, które Julia boi się wypowiedzieć. Z biegiem czasu jednak one zanikają, gdyż główna bohaterka staje się bardziej pewna siebie.
Występuje również coś, co znajdziemy chyba w większości książek młodzieżowych, a mianowicie jedna dziewczyna, dwóch chłopaków. I jak zwykle, moje serce było rozdarte pomiędzy Adamem i Warnerem. Mimo to coś w Warnerze mnie zaskoczyło i byłam, jestem i zawsze będę nim zauroczona.
Na pewno wrócę do tej serii jeszcze nie raz, gdyż to, co potrafi zrobić z czytelnikiem jest niesamowite.

Seria zawiera dodatkowo dwie nowelki, opowiadane z punktu widzenia Adama i Warnera. Dają one zupełnie inne światło na całą historię.





poniedziałek, 11 maja 2015

"Poza Czasem" Alexandra Monir

Polski tytuł: Poza Czasem
Oryginalny tytuł: Timeless
Autor: Alexandra Monir
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 320
Gatunek: fantastyka
Wydanie polskie: 2014
Moja ocena: 6/10





Kiedy rodzinę Michele Windsor dotyka tragedia, dziewczyna zmuszona jest przenieść się do Nowego Jorku, gdzie zamieszka z arystokratycznymi dziadkami, których nigdy nie miała okazji poznać. Ma wrażenie, że jej życie kończy się, lecz w ich starym, rodzinnym domu pełnym sekretów znajduje dziennik jednej z jej krewnych. Przenosi on ją do 1910 roku, kiedy to został napisany. Tam na balu poznaje nieziemsko przystojnego mężczyznę o nieskazitelnie niebieskich oczach, w którym poznaje postać, odwiedzającą ją w snach. Michele zaczyna prowadzić podwójne życie, balansując pomiędzy teraźniejszością, a przeszłością. Jednak dziewczyna odkrywa pewną tajemnicę, przez którą musi zakończyć poszukiwania, które świadczą o jej losie.

Książkę "Poza Czasem" miałam ochotę przeczytać już bardzo dawno, więc kiedy trafiłam na nią w bibliotece, nie mogłam nie skorzystać z okazji sięgnięcia po nią. Zaczęłam ją czytać zaraz po powrocie do domu i... przepadłam. Skończyłam ją po jednym dniu i naprawdę nie mogłam doczekać się więcej. Tak naprawdę ta książka nie jest jakaś specjalnie wybitna. Szczerze mówiąc jest to typowa odprężająca książka dla nastolatek. Pisana jest prostym językiem, który naprawdę szybko się czyta. Co ciekawe, przez większość czasu nic się nie dzieje, lecz miałam ochotę jeść ją łyżeczkami. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się działo. Być może jest to sprawa klimatu: podróż pomiędzy XXI a XX wiekiem jest czymś nietypowym, rzadko spotykanym. Autorka jednocześnie wytworzyła klimat współczesności i starych, pięknych czasów. 

Alexandra Monir ma coś niezwykłego w sposobie pisania. Porywa od pierwszych stron mimo, że nic ciekawego się nie dzieje. Denerwowała mnie trochę główna bohaterka, Michele. Po śmierci mamy była bardzo załamana, a zaraz po tym poznała swojego ukochanego i od razu poprawił jej się humor, kompletnie zapominając o stracie rodzica. Dodatkowo nie mamy ogólnego opisu wyglądu Michele- autorka chyba pragnie, by czytelnicy pobudzili swoją wyobraźnię i wymyślili własną Michele. 

Reasumując: książka nie wnosi zbyt wiele do naszego życia, jest raczej idealna do czytania dla odprężenia. Polecam, jeśli lubicie nudne, ale mimo wszystko wciągające książki. 

Mam dla was małą radę: przed skończeniem czytania "Poza Czasem" nie czytajcie opisu drugiej części, bo pierwsze zdanie zawiera zbyt wiele spoilerów. Zrobiłam tak. Zniszczyłam sobie życie. Dziękuję. 

Poza Czasem | Władcy Czasu

piątek, 8 maja 2015

"Pałac Północy" Carlos Ruiz Zafón

Polski tytuł: Pałac Północy
Oryginalny tytuł: El Palacio de la Medianoche
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 288
Gatunek: fantastyka, literatura współczes
Wydanie oryginalne: 1994
Wydanie polskie: 2011
Cena z okładki: 9zł (wydanie kieszonkowe)
Moja ocena: 8/10



Ben, wychowanek sierocińca St. Patrick, kończy już 16 lat, co oznacza, że staje się dorosłym i opuszcza dom dziecka. W dniu pożegnalnej imprezy poznaje swoją rówieśniczkę, Sheere i zabiera ją na spotkanie tajnego stowarzyszenia, które założył wraz z przyjaciółmi. Tam dziewczyna, opowiada im tragiczną historię swojej rodziny. Postanawiają więc wszyscy razem rozpocząć poszukiwanie legendarnego domu, który pojawia się w historii. Nie wiedzą, że właśnie trafili na trop jednej z najstraszniejszych tajemnic Kalkuty. Płonący pociąg i widmo to tylko niektóre elementy łamigłówki, w którą zostają wplątani również przyjaciele.

Carlos Ruiz Zafón to autor mojego życia. Po "Księciu Mgły" miałam ochotę jak najszybciej przeczytać kolejne części tej trylogii. Wiedziałam, że każda książka niesie ze sobą zupełnie inną historię. Więc kiedy "Pałac Północy" trafił na moją półkę, co zdarzyło się w grudniu, bałam się po nią sięgnąć. Miałam dziwne przeczucie, że tym razem Zafón mnie zawiedzie, że to będzie totalna porażka, coś w stu procentach niewydarzonego. I tak właśnie się zaczęło- nie miałam pojęcia, co autor ma namyśli, rozpoczynając fabułę od tego miejsca. Wszystko zdawało się zagmatwane. To raczej nie był odpowiedni moment na rozpoczęcie książki. Dlatego też zraziłam się do niej kompletnie i nie chciałam więcej czytać. Coś jednak mnie podkusiło i sięgnęłam po nią raz jeszcze. Szczerze mówiąc, zaciekawiła mnie. Była naprawdę dobra, ale niemiłosiernie się dłużyła.

Mimo zmieszanych odczuć co do tej książki, mogę odłożyć ją spokojnie na półkę z myślą, że była to naprawdę dobra lektura. I choć gorsza od swojej poprzedniczki, mam do niej dziwny sentyment. Wzruszyła mnie, choć nie wycisnęłam ani jednej łzy. Carlos Ruiz Zafón zadbał o to, by "Pałac Północy" spodobał się osobom w różnym wieku, kobietom, czy mężczyznom. Sam nawet zaznacza na początku swojej powieści, że chciałby spokojnie móc ją czytać, jako dziecko, dorosły mężczyzna, czy miły, starszy pan. Należy mu się naprawdę ogromny szacunek za stworzenie czegoś ponadczasowego, co ostatnio zdarza się rzadko. Wiem, że sięgnę po tę książkę jeszcze nie raz, czego nie robię często, ale "Pałac Północy" nie może mi się znudzić.

Carlos Ruiz Zafón przenosi nas do XX wiecznej Kalkuty, która sama w sobie skrywa wiele tajemnic. Wykreował również grupkę szesnastolatków, każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Ich ciężka przeszłość związana z wylądowaniem w sierocińcu sprawia, że potrafią poradzić sobie nawet w najtrudniejszych momentach. Mimo to największy sentyment czułam do Jawahala, czarnego charakteru. Tego typu postaci pojawiają się praktycznie w każdej książce, ale to właśnie w "Pałacu Północy" ten zły bohater wywoływał pozytywne emocje. To on mówił najważniejsze kwestie, dzięki którym naprawdę wiele nauczyłam się o własnym życiu. Zafón ma talent do wytwarzania klimatu. Przez całą książkę przewijał się temat ognia, który mogliśmy poczuć dzięki pięknym opisom. Nie da się jednak ukryć, że część z tych właśnie opisów była przydługa i nudnawa, więc jeśli jesteście niecierpliwi, to nie sięgajcie po tę książkę, chociaż naprawdę warto.

Reasumując: książka naprawdę dobra, gorsza od poprzedniczki, jednak utrzymuje się na wystarczającym poziomie. Polecam!



wtorek, 5 maja 2015

"Julia. Trzy tajemnice" Tahereh Mafi

Polski tytuł: Julia. Trzy tajemnice
Oryginalny tytuł: Unite me
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 199
Gatunek: fantastyka
Seria: Dotyk Julii (tom 2.5)
Wydanie polskie: 2014
Cena z okładki: 34,90
Moja ocena: 7/10



"Julia. Trzy tajemnice" to specjalny dodatek do serii autorstwa Tahereh Mafi. Zawiera dwie nowele: "Destroy Me", "Fracture Me" oraz wyjątkowy dziennik głównej bohaterki.

"Destroy Me" to opowieść Warnera o tym, co wydarzyło się pomiędzy akcją pierwszej i drugiej części trylogii. Mamy okazję dowiedzieć się o jego relacjach z własnym ojcem czy też cywilami oraz dlaczego wykazuje takie zainteresowanie tytułową Julią. Nowelka ta ukazuje jego uczucia oraz problemy, z którymi się zmaga. "Fracture Me" to historia opowiadana przez Adama, rozgrywająca się po wydarzeniach opisanych w drugiej części trylogii. Daje nam zupełnie inne światło dla całej historii, dopowiada wszystko to, o czym nie było powiedziane wcześniej. Przez dziennik Julii mieliśmy okazję przewinąć się w pierwszej części trylogii, czy też w pierwszej nowelce. Jest to, tak naprawdę, zbiór wszystkich opisów uczuć Julii, opisów tego, jak kiedyś wyglądał świat, jak wyglądało jej życie.

"Julia. 3 tajemnice" różni się od innych części tej trylogii. Narratorami są Adam i Warner, którzy nie opisują aż tak bardzo swoich uczuć, jak to było w przypadku "Dotyku Julii" i kontynuacji. Język nie jest więc już poetycki, a raczej prosty i łatwo przyswajalny. Mimo to zauważyłam, że nowelka o Warnerze zawiera więcej uczuć, być może spowodowane jest to tym, że jest słabszy emocjonalnie. Tahereh Mafi napisała kolejną dobrą książkę, dzięki której zyskujemy dodatkowe wiadomości odnośnie wydarzeń mających miejsce w wcześniejszych częściach. Mamy okazję spojrzeć na wszystko z zupełnie innej strony, zrozumieć inaczej bohaterów.

Nie podobała mi się nowelka o Adamie. Może dlatego, że go nie lubię, może dlatego, że to wszystko, co jest w niej opowiedziane, już wcześniej przewinęło się na kartach tej trylogii. Zupełnie inaczej było w przypadku "Destroy Me", która rozwaliła mnie emocjonalnie i mam ochotę przeczytać ją jeszcze raz. Dziennik Julii to zupełnie co innego. Mimo, że wcześniej pojawiały się już jego fragmenty, czytanie go sprawiło, że zaczęłam jeszcze bardziej jej współczuć. Miała okropne życie, mimo to nie poddawała się. Zachowała swoją zimną krew, mimo trudności, która stawiał jej los.

Reasumując: przeczytanie tych nowelek było dobrym wyborem. Wiem już, co działo się podczas przerwy między kolejnymi częściami. Poznałam lepiej Adama, Warnera i Julię. Choć jest to książka na jeden wieczór, polecam się z nią zapoznać.

Dotyk Julii | Sekret Julii | Julia. Trzy tajemnice | Dar Julii |

sobota, 2 maja 2015

Podsumowanie kwietnia


W podsumowaniu marca mówiłam, że był to najgorszy miesiąc. Nie spodziewałam się jednak kwietnia. Tak więc zapraszam was teraz na ubogie podsumowanie.

Kwiecień zaczęłam z książką Czas Żniw Samanthy Shannon, którą rozpoczęłam w marcu, ale przeczytałam zaledwie 100 stron i szybko dokończyłam w ubiegłym miesiącu. Następnie zabrałam się za Utratę Rachel Van Dyken, która kompletnie mi się nie podobała, lecz biorąc pod uwagę kilka stron przed zakończeniem, musiałam dać jej lepszą ocenę. Dlaczego tak ją znienawidziłam? Otóż, Weston jest niby silnym mężczyzną, a w rzeczywistości dostajemy małą różową chmurkę, której nie możemy dotknąć, bo się rozleci. Po przeczytaniu tej książki nie chciałam sięgnąć po nic, gdyż bałam się kolejnej kiepskiej książki. Mimo to zaczęłam czytać Cześć, Księżniczko autorstwa Blue Jeans. Po 39 stronach stwierdziłam, że narracja w tej książce kompletnie mi nie podchodzi. Pewnie nie doczytam jej do końca, oddam ją z powrotem do biblioteki. Zaraz po tym sięgnęłam po Pałac Północy Carlosa Ruiza Zafóna. Jak pewnie wiecie, albo nie wiecie, Zafón jest moim ulubionym autorem. Ta książka również mi się podoba, ale ostatnio nie mam czasu na czytanie, dlatego też przeczytałam tylko 96 stron i póki co, robię sobie przerwę. Powodem jest to, że ostatniego dnia kwietnia pożyczyłam sobie Julia. Trzy tajemnice, których przeczytałam 13 stron przed snem, by szybciej zasnąć (mój sposób na szybsze zaśnięcie). Mam zamiar je skończyć w jeden dzień, prawdopodobnie dzisiaj. Potrzebowałam właśnie takiej książki, przy której nie muszę poznawać bohaterów, która jest nowelką lub kontynuacją. Tak więc już niebawem możecie spodziewać się recenzji oraz podsumowania całej serii.
Reasumując: W kwietniu przeczytałam tylko 2 książki, zaczęłam 3, z czego dwie mam zamiar szybko skończyć. Przebiłam się więc przez 972 strony co daje nam około 32 strony dziennie.

Jak obiecałam, tak też zrobiłam. W kwietniu posty pojawiały się regularnie- 2 razy w tygodniu. Nie pojawił się tylko jeden, gdyż nie miałam na niego czasu i weny twórczej. Ponieważ przeczytałam bardzo mało książek, mogliście mnie lepiej poznać dzięki tagom, których ostatnio było całkiem sporo. Opublikowałam więc 8 postów *klik*. Zrecenzowałam dodatkowo Księcia i Gwardzistę tak więc skończyłam publikować wszystkie recenzję z tej serii, teraz tylko czekać do wydania Następczyni.

Co w maju? 
W maju nie będzie się wiele działo. Mam zamiar utrzymać częstotliwość pisania postów, czytać więcej i to chyba tyle. Jednakże w czerwcu wystawiane są oceny, więc przez ten miesiąc trzeba się naprawdę postarać z nauką. No cóż. Czas wszystko pokaże.

Kwiecień był bardzo ubogi, ale nie rozwódźmy się nad tym, tylko czytajmy dalej. 

Jak wam poszedł ten miesiąc?



Nie umiałam zdecydować, która piosenka bardziej podobała mi się w tym miesiącu