piątek, 8 maja 2015

"Pałac Północy" Carlos Ruiz Zafón

Polski tytuł: Pałac Północy
Oryginalny tytuł: El Palacio de la Medianoche
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 288
Gatunek: fantastyka, literatura współczes
Wydanie oryginalne: 1994
Wydanie polskie: 2011
Cena z okładki: 9zł (wydanie kieszonkowe)
Moja ocena: 8/10



Ben, wychowanek sierocińca St. Patrick, kończy już 16 lat, co oznacza, że staje się dorosłym i opuszcza dom dziecka. W dniu pożegnalnej imprezy poznaje swoją rówieśniczkę, Sheere i zabiera ją na spotkanie tajnego stowarzyszenia, które założył wraz z przyjaciółmi. Tam dziewczyna, opowiada im tragiczną historię swojej rodziny. Postanawiają więc wszyscy razem rozpocząć poszukiwanie legendarnego domu, który pojawia się w historii. Nie wiedzą, że właśnie trafili na trop jednej z najstraszniejszych tajemnic Kalkuty. Płonący pociąg i widmo to tylko niektóre elementy łamigłówki, w którą zostają wplątani również przyjaciele.

Carlos Ruiz Zafón to autor mojego życia. Po "Księciu Mgły" miałam ochotę jak najszybciej przeczytać kolejne części tej trylogii. Wiedziałam, że każda książka niesie ze sobą zupełnie inną historię. Więc kiedy "Pałac Północy" trafił na moją półkę, co zdarzyło się w grudniu, bałam się po nią sięgnąć. Miałam dziwne przeczucie, że tym razem Zafón mnie zawiedzie, że to będzie totalna porażka, coś w stu procentach niewydarzonego. I tak właśnie się zaczęło- nie miałam pojęcia, co autor ma namyśli, rozpoczynając fabułę od tego miejsca. Wszystko zdawało się zagmatwane. To raczej nie był odpowiedni moment na rozpoczęcie książki. Dlatego też zraziłam się do niej kompletnie i nie chciałam więcej czytać. Coś jednak mnie podkusiło i sięgnęłam po nią raz jeszcze. Szczerze mówiąc, zaciekawiła mnie. Była naprawdę dobra, ale niemiłosiernie się dłużyła.

Mimo zmieszanych odczuć co do tej książki, mogę odłożyć ją spokojnie na półkę z myślą, że była to naprawdę dobra lektura. I choć gorsza od swojej poprzedniczki, mam do niej dziwny sentyment. Wzruszyła mnie, choć nie wycisnęłam ani jednej łzy. Carlos Ruiz Zafón zadbał o to, by "Pałac Północy" spodobał się osobom w różnym wieku, kobietom, czy mężczyznom. Sam nawet zaznacza na początku swojej powieści, że chciałby spokojnie móc ją czytać, jako dziecko, dorosły mężczyzna, czy miły, starszy pan. Należy mu się naprawdę ogromny szacunek za stworzenie czegoś ponadczasowego, co ostatnio zdarza się rzadko. Wiem, że sięgnę po tę książkę jeszcze nie raz, czego nie robię często, ale "Pałac Północy" nie może mi się znudzić.

Carlos Ruiz Zafón przenosi nas do XX wiecznej Kalkuty, która sama w sobie skrywa wiele tajemnic. Wykreował również grupkę szesnastolatków, każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Ich ciężka przeszłość związana z wylądowaniem w sierocińcu sprawia, że potrafią poradzić sobie nawet w najtrudniejszych momentach. Mimo to największy sentyment czułam do Jawahala, czarnego charakteru. Tego typu postaci pojawiają się praktycznie w każdej książce, ale to właśnie w "Pałacu Północy" ten zły bohater wywoływał pozytywne emocje. To on mówił najważniejsze kwestie, dzięki którym naprawdę wiele nauczyłam się o własnym życiu. Zafón ma talent do wytwarzania klimatu. Przez całą książkę przewijał się temat ognia, który mogliśmy poczuć dzięki pięknym opisom. Nie da się jednak ukryć, że część z tych właśnie opisów była przydługa i nudnawa, więc jeśli jesteście niecierpliwi, to nie sięgajcie po tę książkę, chociaż naprawdę warto.

Reasumując: książka naprawdę dobra, gorsza od poprzedniczki, jednak utrzymuje się na wystarczającym poziomie. Polecam!



2 komentarze:

  1. Hejka! Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards :)
    Więcej informacji u mnie na blogu: http://zakochana-w-czytaniu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Księcia mgły" i nawet mi się podobał. Może kiedyś sięgnę i po tę pozycję

    Zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za tak wiele miłych słów, które mi piszecie! Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy ♥