sobota, 17 października 2015

"Bez Końca" Martyn Bedford



Polski tytuł: Bez Końca
Oryginalny tytuł: Never Ending
Autor: Martyn Bedford
Wydawnictwo: YA!
Ilość stron: 320
Gatunek: gatunek młodzieżowy
Wydanie polskie: 2015
Moja ocena: 10/10



Piętnastoletnia Siobhan trafia do Kliniki Korsakoffa- szpitala psychiatrycznego specjalizującego się w leczeniu osób po traumatycznych przejściach. W ty miejscu ma nauczyć się żyć od nowa- bez męczących ją wyrzutów sumienia. Wszystkich 'rezydentów', bo tak nazywają się osoby przebywające w tym ośrodku, coś łączy: każdy stracił kogoś bliskiego. Jednocześnie każdy z nich obwinia się za to. Kogo i jak straciła Siobhan? Czy uda jej się znowu zacząć żyć?

Martyn Bedford zaimponował mi książką "Flip", którą czytałam na początku tego roku. Była przyjemna, ciekawa, ale czułam po niej lekki niedosyt. Byłam pewna, że teraz dostanę to samo, że autor kompletnie się nie zmienił, ale w sumie, nie przeszkadzałoby mi to kompletnie. Gdyby tak było. Martyn Bedford stworzył niesamowitą historię, przy której nie można się nudzić. Dam wam pewną radę: nie czytajcie żadnych opisów. Każdy z nich to ogromny spoiler. Ten, który umieściłam na początku posta, ukrywa chyba to, co powinien. Sama zaczęłam tę książkę bez czytania opisu, bo, przyznaję, kupiłam ją ze względu na autora. To była dobra decyzja. Nie miałam pojęcia z początku, kogo straciła Siobhan, a tego, w jaki sposób i kiedy, byłam ciekawa do samego końca. Kiedy byłam pewna, że to ten moment, że to jest do przewidzenia, nagle pojawiał się zwrot akcji i miałam wrażenie, jakby moje serce pękało. Po ukończeniu tej książki czułam, że czeka mnie totalny kac książkowy i tak niestety jest do teraz. Świetnie.

Zacznijmy od pomysłu na fabułę. Osobiście nigdy nie spotkałam się z książką, w której główna bohaterka jest w szpitalu psychiatrycznym, wraz z paroma innymi, niepełnoletnimi osobami, które wypowiadały się bardzo dorośle. Jestem pod wrażeniem tego, co autor stworzył. Wydarzenia ze szpitala psychiatrycznego przeplatają się z tym, co działo się na wakacjach Siobhan, na Kyritos (Co drugi rozdział). Z początku nie mogłam się doczekać rozdziału z psychiatryka, później jednak chciałam się dowiedzieć, w jaki sposób ten ktoś zginął, dlatego też chciałam jak najwięcej rozdziałów z Grecji. Martyn Bedford ma bardzo lekki styl pisania, bez niepotrzebnych retrospekcji, czy też długich i nudnych opisów. Skupił się raczej na akcji i opisach przeżyć, które są pięknie opisane. Czułam się tak, jakbym to ja była Siobhan i jestem za to wdzięczna autorowi. Mimo że jest to książka o trudnej tematyce, czułam się w niej bezpiecznie. Przyłapywałam się na tym, że wolniej czytałam, żeby nie skończyć jej tak szybko. Jestem pewna, że kiedyś jeszcze do niej powrócę. Jak na razie jest to moja ulubiona powieść jednotomowa.

Jeśli chodzi o bohaterów, to nie mam się tutaj czego przyczepić. Siobhan jest dokładnie taka jak ja. Nie chcę wam tutaj nic o niej mówić, bo myślę, że to również byłby lekki spoiler (jej osoba, jest genialna, sami musicie ją poznać). Nie wiem, czemu, ale rozumiem jej zachowanie na Kyritos. Jednym z powodów, dla których się z nią utożsamiam, jest to, że jesteśmy w tym samym wieku (a ja kocham, kiedy bohaterowie są w moim wieku). Bardzo jej współczułam i chciałam, żeby z tego wyszła. W "Bez Końca" znalazłam przyjaciela, który był ze mną cały czas. Kiedy skończyłam czytać tę książkę, czułam, jakby Siobhan gdzieś wyjechała. I nigdy nie powróci.
Na kartach tej powieści poznałam również moją nową miłość- Nikos. Jego związek z Siobhan jest zupełnie inny, niż wszystkie te, które poznajemy w książkach młodzieżowych. Jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Tutaj również nie chcę powiedzieć wam za dużo, więc powiem może o kimś, kogo chyba każdy polubił już od samego początku. Tym kimś jest Declan, brat Siobhan. Został w mojej pamięci do tej pory, jest postacią bardzo zabawną. Momentami czułam się tak, jakby był on również moim bratem (mówię poważnie).

Jest coś, co mnie zdenerwowało. Jednakże nie jest to winą książki, autora, bohaterów itd. Jest to związane z wydawnictwem, które tę powieść wydawało. YA! promuje książki, które są słabe (jak np. "Czerwone jak krew"), po które sięgnąć nie mam zamiaru. Co z "Bez Końca"? Nigdzie nie widziałam wiadomości o tej książce, dowiedziałam się o niej dopiero wtedy, kiedy przejrzałam książkowego instagrama pewnej dziewczyny. Jestem tym bardzo zawiedziona, ponieważ "Bez Końca" zasługuję na więcej uwagi, jest genialna, a wydawnictwo potraktowało ją tak, a nie inaczej, przez co, niestety, ma ona mniej czytelników. Lubię to wydawnictwo za sposób, w jaki wydają książki, ale za promowanie ich zdecydowanie zasługują na najniższą notę.

Reasumując: nie ma sensu wypowiadać się tutaj dłużej. Sięgajcie po "Bez Końca" i nawet się nad tym nie zastanawiajcie!

1 komentarz:

  1. "Filipa" nie czytałam, jednak mam w planach. O "Bez końca" słyszę po raz pierwszy, jednak już dodaję powieść do mojej listy "must have". Co do wydawnictwa YA!, to czytałam tylko 3 książki przez nich wydane, więc nie mogę się obiektywnie wypowiedzieć, jednak możesz mieć rację. Jak nigdy wcześniej nie słyszałam o recenzowanej przez ciebie powieści, tak o premierze "Czerwone jak krew" wiedziałam kilka tygodni przed.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za tak wiele miłych słów, które mi piszecie! Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy ♥